– Najczęstsza przyczyna śmierci z wychłodzenia to niestety alkohol. Bardzo często są to także osoby bezdomne – podkreślał w Radiu Gdańsk dr Jerzy Karpiński – lekarz wojewódzki, dyrektor Wydziału Zdrowia Publicznego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Od listopada 2017 roku w Polsce śmierć z powodu wychłodzenia zanotowano ponad 50 razy. – To często osoby bezdomne, które nie zdają sobie sprawy z ryzyka, jakim jest picie alkoholu i pozostanie na mrozie. Alkohol rozszerza naczynia tętnicze zewnętrzne, powierzchowne i zwiększa znacząco utratę ciepła przez organizm. Wychłodzenie następuje dużo szybciej, niż u osoby, która nie pije alkoholu – podkreśla specjalista.
„ŁAGODNA” ŚMIERĆ
– Śmierć z powodu zamarznięcia jest śmiercią łagodną, w tym sensie, że ta osoba po prostu zasypia. Natomiast ja przestrzegam wszystkich, nawet osoby, które nie są uzależnione od alkoholu, że jakakolwiek jego dawka, która poprawia nastrój i powoduje uczucie ciepła może być niebezpieczna – mówił lekarz wojewódzki.
NIEBEZPIECZNY DLA WSZYSTKICH
Dr Jerzy Karpiński podkreślał także, że mróz może niebezpieczny dla osób, które nie piją alkoholu i wyszły z domu do pracy czy na spacer. Zimne powietrze i mróz powodują zamknięcie naczyń zewnętrznych i gorsze ukrwienie tkanek. – Jeżeli ten stan się przedłuża, odczuwamy najpierw silny ból, drętwienie, mrowienie na przykład w kończynach, czyli w rękach czy stopach, a następnie – jeśli nie ogrzejemy ich w odpowiednio szybkim czasie – może dochodzić do martwicy, czyli trwałego uszkodzenia tkanek wskutek niedokrwienia.
Czy mróz może być zagrożeniem dla osób starszych lub chorujących na serce? – Trzeba mieć świadomość, że nawet jeśli bardzo dobrze ubrana osoba wyjdzie na mróz, to nadal ma odsłonięte policzki. Zimne powietrze oddziałuje na nie, a to powoduje przyspieszenie akcji serca – automatycznie. To wysiłek podobny biegania na bieżni lub jazdy rowerem. Dlatego osoby starsze, które mają często niewydolność krążenia, kłopoty z sercem, nie powinny wychodzić przy silnych mrozach na spacery – dodał lekarz.