Adam Owen w Lechii jest jak pilot samolotu, który pikuje z ogromną prędkością i mówi do pasażerów: „Spokojnie wszystko mam pod kontrolą, wyjdziemy z tego”. Zapomniał tylko, że oderwały mu się skrzydła i statecznik. Żarty w Gdańsku się skończyły. Albo Lechia zacznie się ratować, albo spadnie w przepaść razem z uśmiechniętym Walijczykiem. SCENARIUSZ PIERWSZY
Po remisie z Zagłębiem, Adam Mandziara dostaje telefon od niemieckiego właściciela z wytycznymi. Adam Mandziara, w książce telefonicznej szuka litery „S”, a tam znajduje nazwisko Stokowiec. Prezes zgadza się na wszystkie warunki, ściąga Pana Piotra do Gdańska, a ten zaczyna gasić pożar. Najbardziej prawdopodobny scenariusz na poniedziałek.
SCENARIUSZ DRUGI
Adam Owen pozostaje trenerem Lechii i dalej opowiada bajki, że gra zespołu jest dobra. Mecz z Legią na stadionie Energa zaczyna 11 zawodników defensywnych, ustawienie nie gra roli. Gramy na remis. Adam Owen zdobywa kolejny punkt i twierdzi, że gra jest dobra, ale wynik dalej nie bardzo. Następny mecz? Scenariusz ten sam. Lechia w ostatnich kolejkach po podziale na grupy toczy walkę na śmierć i życie o uniknięcie spadku. Mniej prawdopodobny scenariusz na poniedziałek.
SCENARIUSZ TRZECI
Lechia brnie w najlepsze. Adam Owen zostaje nowym dyrektorem sportowym klubu, a na swojego następce mianuje Lee McCullocha (dotychczasowy asystent). Po kilku miesiącach Owen rezygnuje z bycia dyrektorem sportowym, wcześniej wyjeżdża jednak do Walii szukać systemowych rozwiązań, które warto wprowadzić w Lechii. Najmniej prawdopodobny scenariusz na poniedziałek.
A tak całkowicie poważnie. Skończmy wreszcie rozdział pt. „Adam Owen trenerem Lechii”. Ten projekt od początku skazany był na porażkę. Niedługo na gaszenie pożaru może być za późno.