W tej części Gniewa nietrudno o tragedię. Mieszkańcy o chodnik walczą od lat, ale w grę wchodzą wielkie pieniądze

Jest ciemno, wąsko i niebezpiecznie. Mieszkańcy Gniewskich Młynów od kilku lat walczą o budowę chodnika wzdłuż drogi wojewódzkiej. Projekt już powstał, ale na jego realizację brakuje pieniędzy.

– Kiedy jadą dwa auta, trzeba uciekać poboczem. Nie ma innego wyjścia – mówi pani Monika mieszkająca przy ul. Gniewskie Młyny. – Gdy idę z wózkiem, to nawet nie ma się gdzie schować. Jest bardzo niebezpiecznie – dodaje jej sąsiadka pani Agata.

CHODNIK SIĘ URYWA

O wybudowanie chodnika mieszkańcy tej części Gniewa walczą od lat. W ubiegłym roku za kwotę 350 tys. złotych powstało blisko 400 metrów chodnika biegnącego od skrzyżowania z drogą krajową nr 91. Chodnik urywa się jednak kilkaset metrów przed kolejnymi zabudowaniami.

– Droga jest bardzo wąska, a do tego nieoświetlona. Nietrudno tu o tragedię, a to nasza jedyna droga do miasta – mówią mieszkańcy. – Znamy ten problem i też widzimy potrzebę budowy tego chodnika – mówi Danuta Zgubieńska, sekretarz miasta i gminy Gniew. – Nie jest to jednak nasza droga – dodaje.

PROBLEMATYCZNY TEREN

Gmina zleciła już wykonanie projektu drugiego etapu inwestycji, który został przekazany Zarządowi Dróg Wojewódzkich. W budżecie Urzędu Marszałkowskiego nie ma jednak pieniędzy na budowę, która ma kosztować ponad 2,5 mln złotych.

Skąd tak wysoki koszt? – Pod względem projektowym jest to bardzo problematyczny teren. Mamy tam trzy stanowiska archeologiczne, są skrzyżowania, kolizje z istniejącymi instalacjami – tłumaczy sekretarz miasta. Istniejąca droga jest bardzo wąska. Budowa chodnika wiąże się również z wykupem położonych przy niej gruntów.

– W tym roku zabezpieczyliśmy środki na budowy innych chodników przy drogach wojewódzkich, które będą realizowane w pierwszej kolejności. Jeśli po przetargach okaże się, że uda nam się zaoszczędzić na tych inwestycjach, możliwe będzie sfinansowanie budowy części chodnika w Gniewie – informuje Emilia Stawikowska z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego.

Wojciech Stobba/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj