50 procent Włoszki, 50 procent Polki, 100 procent gdynianki. Claudia Filippi-Chodorowska w Gdyni Głównej Osobistej

Opowiadała o kawie, „grande amore” i grze na skrzypcach. Najpierw pracowała przy konsulacie w biurze Włoskiej Agencji Transportu Węgla, drzwi w drzwi z konsulatem. Później przejście na pozycję Konsula Honorowego było już gładkie. Urodziła się w szpitalu w Gdyni, ale paszport ma tylko włoski. Polskiego nigdy nie wyrobiła.

Gościem Piotra Jaconia, gdynianina i dziennikarza TVN 24 w Gdyni Głównej Osobistej była Konsul Honorowa Republiki Włoskiej w Gdyni Claudia Filippi-Chodorowska.

– Bycie konsulem [przyp. red. w okresie PRL-u] było pewną formą parasola ochronnego, który był najpierw nad moim ojcem, a później nade mną. Otwierały się drzwi, które dla przeciętnego zjadacza chleba są zamknięte. Dziś to normalna rzecz, nic specjalnego, ale wtedy było to naprawdę pomocne – mówiła Claudia Filippi-Chodorowska.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj