Nie będzie publicznych przeprosin? Gmina wydała oświadczenie w sprawie podpisu z nazwiskiem sekretarza Słupska, jaki pojawił się pod protestem przeciw poszerzeniu granic miasta o ościenne miejscowości.
Władze gminy Słupsk opublikowały oświadczenie, w którym odnoszą się do przedsądowego wezwania do zaprzestania naruszania dóbr osobistych i żądania publicznych przeprosin wysłanego do nich przez Łukasza Kobusa, sekretarza Słupska. O sprawie pisaliśmy wcześniej >>>TUTAJ<<<.
GMINA WSKAZUJE NA FAKTY
W oświadczeniu czytamy, że na sprawę najlepiej spojrzeć odnosząc się do faktów. A te, jak wymienia gmina, są następujące: po pierwsze, Łukasz Kobus uczestniczył w spotkaniu w Siemianicach, na którym władze gminy rozmawiały z mieszkańcami o projekcie poszerzenia granic Słupska. Tam też zbierane były podpisy pod protestem w tej sprawie. Po drugie, na kartach znalazł się podpis „Łukasz Kobus”, a gmina jest w posiadaniu tego dokumentu.
Gmina wskazuje także, że sekretarz Słupska jest mieszkańcem Siemianic, więc miał pełne prawo podpisać się pod protestem. Według władz samorządu faktem jest też, że Ewa Guzińska, rzecznik prasowy gminy Słupsk, w materiale TV Słupsk „zrelacjonowała fakt, że po zakończeniu spotkania [w Siemianicach – przyp. red.], niektórzy jego uczestnicy wyrażali swoje zdziwienie, że na tych kartach podpisał się pan Łukasz Kobus, sekretarz miasta”. Miało być to przekazanie otrzymanych informacji, a nie własne zdanie rzeczniczki.
ZARZUTY FAŁSZERSTWA
Gmina zaznacza też, że sam Łukasz Kobus publicznie przyznał, że był przy stoliku, na którym protest podpisywano. Mimo to, samorząd chce, aby pochodzenie podpisu zostało dokładnie sprawdzone.
– Z niepokojem przyjmujemy publiczne sugerowanie o możliwym sfałszowaniu podpisu pod protestem. Do czasu, kiedy zostanie to potwierdzone prawomocnym rozstrzygnięciem właściwych organów, każdy, kto sprawę obiektywnie ocenia, musi przyjąć, że tak samo prawdopodobnym jest założenie fałszerstwa, jak i niefrasobliwość przy składaniu podpisów, np. podpisanie protestu, mylnie uznając go jedynie za listę obecności na spotkaniu – napisano w oświadczeniu.
– Zapewniamy, że władze Gminy Słupsk nie pozostawią bez wyjaśnienia zarzutu rzekomego fałszerstwa w trakcie podpisywania protestu. Nie można nie wziąć pod uwagę, że twierdzenia pana Łukasza Kobusa i podjęte przez niego działania, z zaangażowaniem mediów i prokuratury, mogą być nacelowane na świadome dezawuowanie rzetelności sprzeciwu mieszkańców przeciw planom włączenia części Gminy do Miasta Słupska. Publiczne twierdzenie, że może dochodzić do fałszerstw przy dokumentowaniu spontanicznych protestów, może wypaczyć prawdziwy obraz sprzeciwu i skalę oburzenia mieszkańców, a także ostudzić energię do dalszego sprzeciwiania się szkodliwemu i nieprzemyślanemu projektowi Rady Miasta Słupska – dodano.
ZAPOWIEDŹ KARNYCH KONSEKWENCJI
Gmina podkreśla także, że w przypadku, kiedy okaże się, że zawiadomienie prokuratury przez Łukasza Kobusa było bezpodstawne, będzie chciała domagać się wyciągnięcia karnych konsekwencji.
– Sami będziemy pilnować szybkiego finału sprawy a gdy potwierdzą się nasze obawy, że przyjęta przez pana Łukasza Kobusa metoda wyjaśniania powstałej osobistej konfuzji jest w istocie przedmiotowym potraktowaniem mieszkańców i władz Gminy Słupsk, a przy okazji organów ścigania, sprawy tej nie pozostawimy bez reakcji – informuje samorząd.
ZAGROŻENIE DLA PRZYSZŁYCH INICJATYW?
Gmina ma także nadzieję, że zamieszanie wywołane pojawieniem się podpisu z nazwiskiem sekretarza pod protestem nie wpłynie na kolejne inicjatywy mieszkańców, podejmowane w związku z poszerzeniem granic administracyjnych Słupska.
– Nie chcemy aby każdy, kto zechce rozwiązać swój indywidualny problem, był w stanie spowodować, że zamierzone konsultacje z mieszkańcami będą się odbywały w atmosferze zabezpieczania dokumentów i przesłuchiwania uczestników spotkań, czego domaga się publicznie zainteresowany w niniejszej sprawie – kończą swoje oświadczenie władze gminy.
Kinga Siwiec/ua