Na papierze znów bez szans, ale i tak jest lepiej niż rok temu. Arka w Warszawie musi być drużyną, bo indywidualnie nic nie zdziała

Na papierze Arka znów nie ma szans. W porównaniu pozycji wypada fatalnie – 3:10 – ale i tak lepiej niż przed rokiem. Siła gdynian tkwić musi w drużynie, bo indywidualnie w Warszawie nic nie zdziałają. W przypadku bramkarzy sytuacja w obu klubach wygląda tak samo. W Pucharze bronią rezerwowi i do tej pory było widać różnicę w porównaniu do podstawowych golkiperów. Radosław Cierzniak nie jest tak pewny jak Arkadiusz Malarz, a Krzysztof Pilarz jak Pavels Steinbors. Polak był nawet o krok od wyeliminowania swojej drużyny w półfinale, kiedy podał piłkę napastnikowi Korony, ale ostatecznie sytuację uratował Dawid Sołdecki. I bramkarz Legii, i Arki bronią bardzo mało, a kiedy już wchodzą do siatki nie wyglądają jak zapory nie do przejścia. Na ten moment wydają się być na tym samym poziomie.

Arka – Legia 1:1

Na prawej stronie obrony w Arce rządzi Damian Zbozień. W lidze pruje wszystko lak leci – 29 razy w wyjściowym składzie, wszystko od pierwszej do ostatniej minuty. Trzy bramki i cztery asysty w ekstraklasie, plus gol w pucharowym spotkaniu ze Śląskiem. Obrońca swoimi statystykami zawstydza niejednego skrzydłowego. Jego odpowiednikiem w drużynie Legii może być Artur Jędrzejczyk, który na tej pozycji zagrał w rewanżowym spotkaniu półfinału z Górnikiem. Reprezentacyjny defensor notuje aktualnie bardzo słaby sezon. Niewiele daje w ofensywie (zaledwie jedna asysta), a i w obronie daleko mu do formy, jaką prezentował chociażby w pamiętnym spotkaniu z Niemcami. Oczywiście, ma uznaną markę i potencjał prawdopodobnie większy od Zbozienia, ale na ten moment jego notowania są niższe.

Arka – Legia 2:1

W środku obrony w obu zespołach wystąpią polsko-zagraniczne pary. W Arce zagrają Michał Marcjanik i Frederik Helstrup, a w barwach „Wojskowych” Michał Pazdan i Inaki Astiz. Stoperzy żółto-niebieskich długo notowali naprawdę przyzwoity sezon i trzymali dobry poziom, ale to, co zrobili w ostatnich czterech spotkaniach, znacznie wpływa na ocenę ich dyspozycji. Zupełnie odwrotnie wygląda sytuacja w stołecznej drużynie. Tam defensorzy raczej zawodzili, a ostatnio wskoczyli na przyzwoity poziom, a Pazdan znów zaczyna przypominać samego siebie z najlepszych reprezentacyjnych występów.

Arka – Legia 2:3

Lewa obrona defensywy to w Arce pozycja trudna do wytypowania. Z Piastem zagrał na niej Adam Marciniak, ale z Koroną Marcin Warcholak. Jego przewaga polega przede wszystkim na dalekim wrzucie z autu, a to w przypadku żółto-niebieskich często okazuje się śmiercionośną dla rywali bronią. W Legii sytuacja wydaje się bardziej klarowna. Adam Hlousek zabezpiecza tę stronę boiska i choć nie dysponuje tak specjalnymi umiejętnościami, to w defensywie jest zdecydowanie pewniejszy. To obrona własnej bramki jest pierwszorzędnym zadaniem tych zawodników, a Czech w tej kategorii góruje nad gdynianami.

Arka – Legia 2:4

Jeszcze trudniejszy do odszyfrowania jest skład osobowy środka pomocy i tym razem w obu drużynach. W Arce pewniakiem do gry wydaje się być Dawid Sołdecki. Grał w obu półfinałowych meczach i – jak wspomnieliśmy wyżej – uratował Arkę przed odpadnięciem z Koroną. Obok niego ostatnio biegał Michał Nalepa, ale ani z Piastem, ani w derbach nie zachwycał. Problem w tym, że chyba nie specjalnie jest dla niego alternatywa, bo potrzebna będzie gra w defensywie, a w niej Polak radzi sobie lepiej niż chociażby Marcus Da Silva. W Legii pewny występu może być chyba Chris Philipps. Zawodnik z Luksemburga ma w stołecznej drużynie pewne miejsce w podstawowym składzie, a towarzyszyć będzie mu prawdopodobnie William Remy. On rzucany jest po różnych pozycjach, ale odkąd ustabilizowała się sytuacja w środku obrony, Francuz został przesunięty do pomocy. Pomimo walki i ambicji, której nigdy nie brakuje Sołdeckiemu i Nalepie, jakość przemawia za zagranicznym duetem Legii.

Arka – Legia 2:6

Ciekawie wygląda sytuacja ofensywnych pomocników. Arka konsekwentnie stawia na Mateusza Szwocha. Były zawodnik Legii ma „Wojskowym” coś do udowodnienia. W jej barwach raczej już nie zagra, a przecież w tym sezonie wystąpił z „Elką” na piersi w Superpucharze i oglądał, jak koledzy z Gdyni podnoszą trofeum. W Warszawie coraz mocniejszą pozycję ma Sebastian Szymański. Wartość młodego Polaka – i dla zespołu, i dla klubu przy potencjalnej sprzedaży – stale rośnie i on sam również „rośnie” z każdym kolejnym występem. Ostatnio strzelił ładną bramkę zza pola karnego. Doświadczenie przemawia za Szwochem, ale aktualna dyspozycja i możliwości „zrobienia różnicy” za Szymańskim. W finale oba atrybuty będą bardzo ważne, dlatego stawiamy między nimi znak równości.

Arka – Legia 3:7

Na skrzydłach Arki sytuacja wygląda fatalnie. Zupełnie bez formy jest rezerwowy od dłuższego czasu, Patryk Kun, ostatnio kontuzję złapał Luka Zarandia i z konieczności do boków muszą schodzić wspomniany już Szwoch, który jednak bardziej odpowiada za rozgrywanie, i Marus Da Silva. Brazylijczyk z polskim paszportem przesądził co prawda losy półfinału, ale w ostatniej kolejce ligowej obejrzał już czerwoną kartkę. Bez wątpliwości boki pomocy w Arce są jednymi z najmniej dynamicznych w Polsce. Inaczej sytuacja wygląda w Legii. Ostatnio pozycję odzyskał Cristian Pasquato, swoje miejsce ma również Kasper Hamalainen, a jest przecież także wiecznie nieprzewidywalny Michał Kucharczyk. Im techniki, ale też i dynamiki raczej nie zabraknie. Trener Klafurić ma na tych pozycjach dużo większy komfort niż Leszek Ojrzyński.

Arka – Legia 3:9

To, jakie statystyki mają napastnicy Arki, jest wręcz niewiarygodne. Ostatnio najczęściej grają Ruben Jurado, Maciej Jankowski, a z ławki wchodzi Enrique Esqueda. Ten zabójczy tercet łącznie w tym sezonie (we wszystkich rozgrywkach!) uzbierał jedenaście goli. Dla porównania sam Jarosław Niezgoda, który w finale będzie odpowiadał za wykończenie akcji Legii, ma czternaście trafień. Niezależnie od tego, czy Leszek Ojrzyński zdecyduje się na grę dwójką napastników, czy jednym, większą siłę rażenia zapewnia w pojedynkę Niezgoda.

Arka – Legia 3:10

Przed rokiem składy finalistów Pucharu Polski analizowaliśmy w dokładnie ten sam sposób. Wówczas wynik był porażający – 11:0 dla Lecha. Poznaniacy z podobnym przeświadczeniem przyjechali do Warszawy – na oprawę po niedoszłym zwycięstwie klub wydał ok. 40 000 złotych. W tym właśnie tkwić może siła Arki. Żaden z gdynian w pojedynkę nie jest w stanie zagrozić Legii (może poza Zarandią), ale razem potrafią stworzyć niesamowity monolit i nieraz już w tym sezonie to zrobili. Dwukrotnie w spotkaniach przeciwko Legii i teraz muszą po raz kolejny. „Ustrzelić hat-trick” w spotkaniach z „Wojskowymi” i zdobyć Puchar Polski drugi raz z rzędu – marzenie, ale do jego spełnienia może wystarczyć zaledwie 90 minut gry. W piłce wszystko jest możliwe i Arka znów musi to udowodnić.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj