Twierdzę Wisłoujście zbudowano do ochrony gdańskiego portu. Od XIX wieku zamieniona na więzienia, była jednym z najcięższych pruskich miejsc tego typu. Skazani musieli pracować na swoje utrzymanie.
– Skazani za przestępstwa kryminalne mieli obowiązek pracy od rana do wieczora. Zamykani wieczorami w celach też musieli pracować, aby mieć pieniądze na zachcianki, np. alkohol. Nie mieli widoków na szybkie opuszczenie więzienia, więc próbowali ucieczek – mówi Radosław Kubus, historyk, zajmujący się Polską nowożytną.
NAIWNY STRAŻNIK
Więźniowie próbowali na różne sposoby oszukać strażników. Poza tradycyjnymi ucieczkami przez dachy i tunele, najłatwiej było uciec podczas transportu. Zdarzały się również próby przekupstwa.
– Jeden ze złodziei, osadzonych w twierdzy, chwalił się wszystkim, że na wolności ma ukryty skarb. W efekcie strażnik umożliwił mu ucieczkę, licząc na podział zdobyczy. Po kilku miesiącach pojawiła się informacja, że obydwa zostali skazani. Strzegącego żołnierza opisano jako prostego i naiwnego – dodaje Kubus.
NIE CHCIELI UCIEKAĆ
Do gdańskiej twierdzy trafiali również skazani za przestępstwa polityczne – powstańcy, literaci i wolnomyśliciele. Z ich wspomnień wynika, że większość czasu spędzali na pracy twórczej. „Polityczni” mogli bez eskorty odbywać wycieczki do miasta, zbierać bursztyn. W tym przypadku pobyt był dużo przyjemniejszy i nie było ani potrzeby, ani nawet chęci ucieczki. Swoje wyroki w Gdańsku odbywali, m. in. Karol Marcinkowski, Symforian Tomicki czy Johannes Trojan.
Bardzo mało znanym faktem jest historia Czerkiesów – kaukaskiego ludu, osadzonego w gdańskiej twierdzy. Czerkiesi, jako najemni żołnierze, pacyfikowali Wiosnę Ludów na Węgrzech w 1848 roku. Po upadku powstania trafili przez Królestwo Polskie do Prus, gdzie chcieli dołączyć do armii pruskiej. Najpierw jednak musieli złożyć broń, co w ich kulturze było wielkim dyshonorem. W efekcie w okolicach Inowrocławia wywiązała się walka. Po przegranej, pięcioosobowy czerkieski oddział został skazany na dwa lata więzienia w gdańskiej twierdzy. Po odsiedzeniu wyroku zostali zatrudnieni w królewskich stajniach w Berlinie.
Tomasz Gdaniec/mk