Sportowa majówka w blasku brązu siatkarzy Trefla. Pozostali – zawiedli

Przegrany finał Pucharu Polski oraz piąta z rzędu ligowa porażka – to niechlubny bilans majowego weekendu piłkarzy Arki. Jeszcze gorzej wypadła Lechia, która po porażce w Termalicą znowu znalazła się nad pierwszoligową przepaścią.

Piłkarze ręczni Wybrzeża Gdańsk przegrali wysoko mecz z Orlen Wisłą i w perspektywie rewanżu w Płocku szanse na awans do półfinału MP mają tylko teoretyczne. Zawodzą żużlowcy Zdunek Wybrzeża, którzy przegrali trzeci mecz w Nice 1 lidze. Sympatycznie ” majówkę” spędzili tylko siatkarze Trefla

TREFL – BRĄZOWE POŻEGNANIA

Siatkarze Trefla sprawili, że „majówkę” spędziliśmy nie tylko w blasku słońca, ale także brązu. Sezon, którego mogło nie być, zakończył się sukcesami zbliżonymi do największych w historii, tych sprzed trzech lat. Wówczas drużyna Andrei Anastasiego zdobyła wicemistrzostwo oraz Puchar i Superpuchar Polski. Teraz do Pucharu gdańszczanie dorzucili brązowe medale.

Chwała im za to, że nie oglądali się na pieniądze, gdy w przededniu rozgrywek runął budżet. Brawa za cudowną 16-meczową serię zwycięstw. Szacunek za wygranie decydujących piłek w gdyńskim meczu z Jastrzębskim Węglem i olsztyńskim z Indykpolem.

Gdańszczanie zrobili więcej niż mogli i powinni. Zrealizowali plan mega-maximum.

W momencie zwycięskiego zakończenia sezonu „brązowy” i „pucharowy” Trefl przestał istnieć. Nową układankę złoży trener Andrea Anastasi, bezsprzecznie największa gwiazda zespołu. Mateusz Mika, Damian Schulz i Artur Szalpuk mecze w najbliższym sezonie w ERGO Arenie będą rozgrywać już jako goście.

Należy im się szacunek i wdzięczność za to, co zrobili dla Gdańska i dla Trefla. Za to, że nie okazali się niewolnikami kontraktów, które na początku sezonu mogli bez szkody rozwiązać. Z gry wypadł pieniądz, wyparty przez sportowe ambicje i być może sentymenty. „Stopa zwrotu” okazała się adekwatna do stopnia ryzyka. Siatkarze pokazali klasę i otrzymali oferty, których nie wypadało odrzucić. Dzięki temu swą szansę otrzymają Jakubiszak, Niemiec, Majcherski i inni młodzi, którzy mieli szansę podpatrywać  starszych kolegów „jak to się robi”.

PRZEGRANI PIŁKARZE

Nie kupuję wersji, że udział w finale Puchar Polski to spełnienie ambicji piłkarzy Arki. Porażka z Legią to niespełnienie marzeń. W Pucharze Polski zwycięzcą jest tylko ten, kto wznosi trofeum do góry. Paradoksalnie im bliżej tego aktu, tym większy żal. Jeśli decyduje jeden mecz, to istnieje rozwiązanie tylko „zero-jedynkowe”. Wygrany jest tylko jeden, pozostali stanowią jedynie aureolę dla zdobywcy Pucharu.

Przypadku na PGE Narodowym nie było. Arka, która ostatni mecz ligowy wygrała właśnie z Legią, od 31 marca gwałtownie obniżyła loty i przegrała pięć ligowych spotkań z rzędu. Na szczęście było od czego odejmować, dlatego ekstraklasowy byt jest już niezagrożony.

Na skraju pierwszoligowej przepaści znalazła się Lechia. Ten sezon to koszmar i kompromitacja we wszech wymiarach. Trenerska karuzela wywołała zawrót głowy i mdłości, gdy przychodzi oglądać piłkarzy w akcji. „Akcja” to zresztą zbyt górnolotne określenie dla czynności, które wykonują boisku piłkarze w „biało-zielonych” strojach.

Gdyby nie patent na Arkę i komplet punktów w meczach derbowych, to Lechia byłaby dziś nie na skraju, a na dnie przepaści.

I pomyśleć, że to w większości ci sami ludzie, którzy przed rokiem mieli w zasięgu jednego gola mistrzostwo Polski.

ŻUŻLOWCY MAJĄ POD GÓRĘ

To miał być ten sezon. Wciąż zresztą może jeszcze być. Miejsce żużlowego Wybrzeża jest w ekstralidze, Wątpliwości nie mają kibice, tytularny sponsor i trener pamiętający skuteczną walkę o medale MP. Zwątpienie pojawia się, gdy na tor wyjeżdżają zawodnicy. Dominik Kossakowski u progu dorosłości cofnął się w rozwoju. Podobno bardziej od ścigania na torze „rajcują” go inne życiowe atrakcje. Brakuje przesłanek dla tezy, że Michał Szczepaniak odbuduje się w Gdańsku, a Oskar Fajfer lepiej o żużlu opowiada, niż się na nim porusza.

Strzał w Duńczyków okazał się celny, choć rywalizacja o miejsce w składzie, punkty i związane z tym bonusy finansowe dzieje się czasami kosztem dobra wspólnego.

Trener Lech Kędziora stanął przed trudnym zadaniem. Nie chodzi już o to jak skomponować skład, ale o to jak go zmienić, czyli wzmocnić. Pilnie potrzebny jest „nowy” Polak.

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj