Są niewielkie i z roku na rok jest ich coraz mniej. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zleca badania, mające wyjaśnić przyczyny problemów z rybami w Zatoce Puckiej. Alarmistyczne wiadomości od rybaków wymagają sprawdzenia – mówi wiceminister Grzegorz Witkowski, który uczestniczył w czwartek w jednej z serii pomiarowych.
– Wiemy jedno. Ryby na Zatoce Gdańskiej jest coraz mniej i jest coraz mniejsza. Potrzebne są zdecydowane działania ochronne. Na szczęście dialog merytoryczny z rybakami skutkuje wprowadzeniem okresów ochronnych, by rybę w czasie tarła ochronić – deklarował minister.
Badania przez najbliższy rok prowadzić będą Instytut Morski i Morski Instytut Rybacki. Jak mówi jego dyrektor, dr Kazimierz Szefler, analizowana jest między innymi zawartość metali ciężkich, ale i zanieczyszczeń ropopochodnych oraz dioksyn. – Pamiętam pomiary sprzed 40 lat. Dno wyglądało zupełnie inaczej. Był widlik i zostera marina, a teraz jest pustynia. Coś to spowodowało – mówi naukowiec.
CHORE I MARTWE
Podczas połowu, przeprowadzonego na potrzebę badań, rybacy wyciągali małe i chude flądry. Przedstawiciele stowarzyszenia Nasza Ziemia z Kosakowa przedstawiają tymczasem film, na którym widać leżące na dnie chore i martwe ryby.
Jak mówi Marcin Buchna, problem z rybami zaczął narastać kilka lat temu wraz z uruchomieniem instalacji do wypłukiwania solanki z podziemnych zbiorników na gaz w Kosakowie. – Jest tragedia. Sytuacja jest poważna. Rybacy mówią, że tak źle jeszcze nie było. Widać, że środowisko ucierpiało – tłumaczy.
Badania inwestora, spółki Gas Storage Poland dowodzą, że instalacja jest bezpieczna dla środowiska (więcej na ten temat pisaliśmy >>>TUTAJ). Także naukowcy z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie przyznają, że problem jest bardziej złożony, a za zmniejszającą się ilość tlenu w wodzie mogą odpowiadać między innymi zmiany klimatu.
Pełne wyniki badań ryb z Zatoki Puckiej, Zalewu Wiślanego i Szczecińskiego mają być znane za rok.
Sebastian Kwiatkowski/mk