Przewodnik Kulinarny RG: Prosto z Indii, czyli Ram Ram Ji

O tym, że kuchnia orientalna cieszy się coraz większą popularnością, nikogo zapewniać nie trzeba. Liczba lokali serwujących dania rodem ze wschodniej Azji rośnie bardzo szybko. Niewiele jednak specjalizuje się w smakach jednego konkretnego państwa. Tym razem postanowiliśmy wybrać się w miejsce, które specjalizuje się w kuchni indyjskiej. SKROMNIE, ALE Z POMYSŁEM

Lokal raczej nie jest duży, z zewnątrz prawie w ogóle nie rzuca się w oczy. Co ciekawe, Ram Ram Ji znajduje się dosłownie 100 metrów od popularnego HAOS’u, który specjalizuje się właśnie w daniach orientalnych. O naszej wizycie w tym miejscu mogliście przeczytać już w grudniu.

Tym razem postawiliśmy jednak na kuchnie indyjską, a konkretniej typu street food. Na zewnątrz znajdziemy niewielki ogródek, w którym ulokowano kilka mniejszych stolików oraz jedną duża kanapę z dużym stolikiem. Całość otoczona jest drewnianą ścianką, która skutecznie oddziela klientów restauracji od ul. Starowiejskiej. Aby wejść do wnętrza lokalu, musimy pokonać stopnie przyozdobione kolorowymi lampionami. Wewnątrz niestety nie ma zbyt dużo miejsca, lokal jest wąski. Za to przy wejściu możemy obserwować otwartą kuchnie i dokładnie przyglądać się kucharzom podczas ich pracy. Już po krótkiej wizycie wychodzimy przepełnieni aromatem hinduskich przysmaków.


INDYJSKA ORYGINALNOŚĆ

Skupmy się jednak na jedzeniu. W menu znajdziemy kilka ciekawych dań obiadowych, których koszt waha się między 20-30 zł. Co ciekawe, jest opcja łączenia dań dla osób niezdecydowanych. Za 30 zł możemy dostać dwie połowy różnych porcji, natomiast za 45 zł – aż 4 dania do wyboru! Do tego wszystkie podawane są z chlebkiem Naan. To pieczywo drożdżowe, pochodzący właśnie z Indii.

W naszym przypadku wybór padł na dwa zupełnie różne dania. Z jednej strony kurczak chilli w 30 przyprawach wg hinduskiej receptury. Drugim wyborem było yellow curry.

INDIE – PAŃSTWO KONTRASTÓW

Po około 20 minutach nasze zamówienie było gotowe. Jedzenie samodzielnie odbiera się przy barze. Otrzymaliśmy dosyć spore dania, podane na tacy oraz półmisku. Na tacy były nasze „dania główne”, w plastikowych talerzykach, natomiast na drewnianym półmisku  chlebek naan. Nie pozostało nic innego jak wziąć się za konsumpcję. Niestety za pomocą… plastikowego widelca. Mimo sposobu podania, trzeba przyznać, że jedzenie wyglądało bardzo dobrze i wcale nie gorzej smakowało.

Zaczęliśmy od kurczaka na ostro z warzywami. Oprócz chilli, wyczuwalne były również m.in. kminek czy kolendra. Z jednej strony smak był bardzo znajomy, ale z drugiej – inny, niespotykany, bardzo oryginalny. Takiego połączenia próżno szukać gdziekolwiek indziej.

Yellow curry wypadło również bardzo dobrze, chociaż było to danie zupełnie inne. Po ostrym chilli, teraz koiliśmy nasze gardła delikatnym, aksamitnym sosem curry z zanurzonymi w nim kawałkami kurczaka. Dosłownie rozpływało się to w ustach, chociaż kurczak spędził nieco za dużo czasu na patelni. Oba dania jednak bardzo nam przypadły do gustu.

PROSTO Z INDII

Przede wszystkim musimy pochwalić lokal za oryginalność i świeżość. Czuć, że wszystkie warzywa były świeże, podobnie mięso i chlebek naan. Mimo kilku mniejszych niedogodności, jak brak kelnerów czy intensywnych zapach wydobywający się z kuchni, miejsce zdecydowanie polecamy wszystkim fanom kuchni orientalnej. Czuć też autentyczność. Restaurację prowadzą Hindusi, którzy uznali, że chcą pokazać Trójmiastu, jak się je w ich rodzimych stronach. Jesteśmy pewni, że to miejsce przypadnie do gustu wielu smakoszom.

TommeK

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj