Problem z nowym promem Nova Star, mającym pływać z Gdańska w okolice Sztokholmu, narasta. Były sprzedawane bilety, bukowane miejsca, a okazało się, że statek nie popłynął. Czy to kompromitacja Polskiej Żeglugi Bałtyckiej i powód do radości dla konkurencyjnych armatorów, z powodu niepowodzenia polskiego przewoźnika?
Gośćmi Artura Kiełbasińskiego w audycji Ludzie i pieniądze były Katarzyna Romantowska-Jaskólska, Damen Engineering Gdańsk i Wioletta Kakowska-Mehring, Trójmiasto.pl
– Rozumiem tłumaczenia, bo PŻB oczywiście tłumaczy, że to nie jest z winy armatora, a właściciela, że nie udało się go w porę wyremontować. Rozumiem też, że jeśli się nie prowadziło remontu, a prowadził go armator z Singapuru w kontakcie ze stocznią, to być może ma się mniejszy wpływ, ale w momencie, kiedy przypływa statek już opóźniony o chyba miesiąc i jego stan wskazuje na to, że te prace są konieczne, to uważam, że sprzedawanie biletów było dość ryzykowne – mówi Wioletta Kakowska-Mehring.
– To jest „wtopa”, dowód na brak kontroli, nadzoru, planowania, zarządzania interesariuszami, zarządzania wizerunkiem… To skomplikowane przedsięwzięcie, ale planując i polegając na dostawcy remontu można mieć kontrolę nad sytuacją. Tu ewidentnie zabrakło dobrej woli i profesjonalnego podejścia. Sprzedano bilety i nie przygotowano planu „B” – dodała Katarzyna Romantowska-Jaskólska.