Kobieta ciężarna nie powinna przyjeżdżać do szpitala zaraz po pierwszych skurczach. – Poród fizjologiczny, to coś do czego dążymy i on musi trwać długo. Zwykle to trzy dni- mówił dr n. med. Maciej Socha, specjalista położnictwa i ginekologii, perinatologii i ginekologii onkologicznej, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego w szpitalu św. Wojciecha Copernicus w Gdańsku. W rozmowie z Joanną Matuszewską wyjaśniał, że jeśli ciąża przebiegła prawidłowo, przyszła mama była pod opieką położnej i lekarza, to nie powinna zjawiać się na oddziale we wstępnej fazie porodu.
– Od tzw. dnia zero, kiedy pojawia się pierwsza czynność skurczowa, do momentu w którym dziecko przychodzi na świat, mija czasem kilka dni. Te pierwsze skurcze zwykle przechodzą, potem kolejnego dnia wracają i zwykle w trzeciej dobie są już nasilone. To moment, żeby na spokojnie udać się do szpitala. Nie róbmy tego jednak w panice – apelował lekarz.
fot. Maria Anuszkiewicz/Radio Gdańsk
Tłumaczył, że jeśli pacjentka dotrze na oddział z dużym rozwarciem, to urodzi dziecko w ciągu półtorej do dwóch godzin. – Natomiast jeśli dotrze do nas w tzw. dniu zero, spędzi na porodówce kilkanaście godzin i będzie tym zmęczona. Potem na spotkaniach rodzinnych będzie opowiadać, że jej poród był ciężki i długi – mówił dr Socha.
Lekarz informował, że kobiety w czasie akcji porodowej nie muszą leżeć na łóżku. Mogą przyjąć każdą wygodną pozycję, na przykład kolankowo- łokciową albo kucać. – Te pozycje są dużo lepsze, bo urodzić pomagają siła grawitacji i siła parcia. Nie nacinamy pacjentkom krocza, bo nie ma takiej konieczności w 90 procentach przypadków- tłumaczył kierownik oddziału położniczo-ginekologicznego.