Ponad 80 procent zanieczyszczeń w Bałtyku to śmieci, które trafiają do morza z polskich rzek. To skłoniło ekologa i podróżnika Dominika Dobrowolskiego do rowerowej wyprawy wzdłuż Wisły. Podróż pod hasłem „Cycling-recycling. Wisła z prądem” zakończyła się w sobotę na plaży w Jelitkowie.
15 lipca Dominik Dobrowolski wyruszył z Baraniej Góry. Przejechał 1200 kilometrów. Całą podróż odbył na rowerze, a przyświecał mu jeden cel – promowanie pozytywnych działań na rzecz środowiska.
OD GÓR AŻ DO MORZA
Wystartował przy źródłach Wisły, by 13 dni później zakończyć swoją podróż w Gdańsku na plaży w Jelitkowie. Jednak, jak mówi sam podróżnik, to nie była wyłącznie wycieczka krajoznawcza. – To nie miała być wyprawa polegająca na tym, że jadę na rowerze i podziwiam widoki, co oczywiście też robiłem. Przede wszystkim podróż była dedykowana recyclingowi i ochronie Wisły przed zanieczyszczeniem – mówi Dominik Dobrowolski.
PLUSZOWA LODÓWKA
Ekolog nie udał się w wyprawę samotnie – towarzyszyła mu Lodzia, czyli ponad metrowej wysokości pluszowa lodówka, która namawiała do recyclingu i odzysku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego – tzw. ekośmieci. Jeśli zużyte nie zostaną poddane recyclingowi, to w szybkim tempie potrafią zanieczyścić środowisko. Wyprawa pod hasłem „Cycling-recycling” miała promować nie tylko jazdę na rowerze, ale też namawiać do codziennych działań na rzecz środowiska, takich jak: nieemitowanie spalin, niezaśmiecanie, recyrkulacja i segregacja odpadów.
Poróżnik stanowoczo zaznaczył, jak zagrożone jest nasze środowisko. – Ponad 80 proc. zanieczyszczeń Bałtyku nie pochodzi z plaży, nie są to też odpadki wyrzucane przez statki. Śmieci do Bałtyku trafiają z polskich rzek. Stąd pomysł na przebieg trasy tej wyprawy. Wystartowałem na Baraniej Górze, tam gdzie Wisła bierze swój początek, no i zakończyłem nad Bałtykiem, tu, gdzie niestety śmieci kończą też swój żywot. Bałtyk jest morzem półzamkniętym, więc co wrzucamy do rzeki, to potem trafi do morza i zostanie w nim już na wieki. Nadmierny rozwój glonów czy sinic jest związany z tym, że do Bałtyku z rzekami dostaje się bardzo dużo odpadów, w tym też odpadów komunalnych czy ścieków – tłumaczył Dominik Dobrowolski.
PASJA CZY POWOŁANIE?
Podczas wyprawy podróżnik miał 12 spotkań w 12 różnych miastach, m.in. w Krakowie, Warszawie, Toruniu, Bydgodzczy czy Gdańsku.
– Szukam różnych sposobów, żeby dotrzeć do ludzi. Przekonuję ich do właściwych zachowań. Prowadzę też sporo spotkań w szkołach dla dzieci i młodzieży. Nie chcę nikogo specjalnie straszyć, ganić czy karać. Wierzę, że w rękach każdego z nas leży ochrona środowiska. W zupełności wystarczyłoby jakbyśmy segregowali rzeczy w domu, nie śmiecili i byli wrażliwi na to, co się wokół nas dzieje. Jeżeli będziemy to robić, to środowisko mniej będzie przez nas wykorzystywane i dzięki temu my też będziemy na tym korzystać, bo im czym czystsze środowisko, tym my jesteśmy po prostu zdrowsi – przekonywał ekolog.
ODCISK STOPY NA PIASKU
Projekt „Cycling-recycling” to nie jest jednorazowe wydarzenie. Na sam pomysł rowerzysta wpadł dawno temu, bo już w 2010 roku. Wtedy to postanowił objechać całe Morze Bałtyckie na rowerze. Podróżnik pokonał w tamtym czasie ponad 6 tysięcy kilometrów – przejechał przez wszystkie nadbałtyckie kraje.
– Tam miałem spotkanie z różnymi organizacjami pozarządowymi i działaczami ekologicznymi. Stwierdziliśmy, że każdy z nas, jako obywatel, będzie coś robił na rzecz środowiska. No i wtedy powstała ta idea, bym co roku na rowerze przemierzał różne rejony Polski i namawiał do właśnie takich pozytywnych działań środowiskowych – mówił podróżnik.
Dominik Doborowolski z radością i pewnością stwierdza, że to nie była jego ostatnia wyprawa. Dla wszystkich turystów na trwające wakacje daje następującą radę. – Pamiętajmy, zabierajmy śmieci ze sobą, wrzucajmy do odpowiednich pojemników, plaża niech będzie czyściutka. Po sobie zostawmy tylko odcisk stopy na piasku – w ten sposób chociaż trochę pomożemy Bałtykowi, żeby sam się oczyścił – dodał ekolog.
Justyna Gapys/mich