W Sądzie Okręgowym w Słupsku rozpoczął się proces 55-latka, który drewnianym kijem skatował kobietę w parku. W marcu ubiegłego roku w parku Waldorffa w centrum Słupska Leszek K. zabrał ofierze portfel w którym było pięć złotych. 72-latka straciła częściowo słuch, miała też pogruchotaną czaszkę. Życie uratowała jej skomplikowana operacja głowy.
DŁUGA LISTA OBRAŻEŃ
SKUTKI ODCZUWANE DO DZIŚ
– Szłam do domu przez park jak zwykle, byłam już blisko i nagle urwał mi się film. Ocknęłam się w szpitalu. Lekarz mi powiedział, że mam dużo szczęścia, że przeżyłam. Do dziś mam zawroty głowy, bardzo słabo słyszę i się przewracam. Prawie mnie pan zabił, przecież mógł pan mi tą torebkę wyrwać, a uderzył pan mnie kijem w głowę i ja upadłam na twarz -zeznawała w sądzie poszkodowana 72-latka zwracając się również do oskarżonego.
„NIE PAMIĘTAM”
Leszek K. nie przyznał się do winy. Nie chce też odpowiadać na pytania. Twierdzi, że niczego nie pamięta. Raz w śledztwie przyznał się do winy, ale później wyjaśnienia odwołał, bo mieli je wymusić policjanci. Z zeznań złożonych w śledztwie wynika, że 55-latek zasłania się niepamięcią, bo – jak twierdzi – nie brał przepisanych mu przez lekarza tabletek. -Przepraszam za to co mogłem zrobić, ale nie pamiętam czy tak było – powiedział Leszek K. do poszkodowanej w sądzie. Grozi mu do 12 lat więzienia.