Trwa już piąty rok, odkąd bezdomny mężczyzna zaczął uprzykrzać życie mieszkańcom kilku bloków w centrum Elbląga. Przy ulicy Trybunalskiej, tuż obok ratusza, wiosną i latem koczuje ten sam 50-latek. Interwencje mieszkańców niemal zawsze kończą się tak samo – bez większego efektu. – Niemal codziennie przyjeżdża straż miejska czy policja, biorą gościa i zawożą albo do pogotowia socjalnego (dawna izba wytrzeźwień – red.), albo na Nowodworską (dom dla bezdomnych). A on wraca już następnego dnia – opowiada pani Bogumiła, mieszkanka osiedla. – Boję się dzieci wypuścić z domu, bo tu jakieś szkła znosi, maszynki do golenia – dodaje kobieta.
Mężczyzna często gości kolegów. Piją alkohol, „załatwiają się” w bramie. – To jest najgorsze. Jak on tak może? Ja już mam dosyć, 63 lata tu mieszkam i takie rzeczy się nie działy. On tu mieszkał, wyrzucili go i teraz nie ma kto się nim zająć. Ale chyba on też nie chce żadnej pomocy – wtrąca się do rozmowy 82-letnia pani Zofia.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Wraz z zarządcą nieruchomości Markiem Nazimkiem podchodzimy do stojącego opodal bezdomnego. – Nie chce pan pomocy? przecież w ośrodku będzie panu lepiej… – pyta Nazimek.
– Panie, tam sami alkoholicy i k… narkomani. Tam nie do wytrzymania jest. Tu pod gołym niebem przecież nikomu nie przeszkadzam – upiera się mężczyzna. Bezdomny tak właśnie opowiada o ośrodku interwencyjnym, do którego jest każdorazowo odwożony przez strażników miejskich czy policję. Urzędnicy ratusza i miejski ośrodek pomocy społecznej rozkładają ręce. Nie mogą bezdomnego bez jego zgody umieścić w pogotowiu socjalnym czy domu dla bezdomnych. – Bez jego zgody, co możemy zrobić? – pyta retorycznie dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Elblągu Beata Kulesza.
Jest jednak duża szansa na zmianę. – Teren, na którym koczuje bezdomny, należy do prywatnego inwestora. Niebawem stanie tu budynek mieszkalny. Wówczas niechciany lokator będzie musiał się wynieść – kończy Marek Nazimek.
Marek Nowosad/mili