Lechia Gdańsk pod wodzą Piotra Stokowca pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w Lotto Ekstraklasie. Trzy ostatnie mecze były zwycięskie. Komplet punktów gdańszczanie wywieźli z Białegostoku, Zabrza i Szczecina. Nie przegrali w Warszawie z mistrzem Polski – Legią, ale to akurat wynik poniżej możliwości, co udowodniła w ostatniej kolejce Wisła Płock. 14 punktów zdobytych w sześciu meczach to wynik znakomity. Jakie są źródła sukcesu?
STRATEG STOKOWIEC
Trener, który piłkarzem wybitnym nie był. Taki, który nie upodobał sobie roli celebryty. Na konferencje prasowe najchętniej wysyłałby asystentów. Jest tytanem pracy i świetnym strategiem. Dotyczy to nie tylko taktyki, ale całej strategii organizowania zespołu. Reguły jasno określił wyrzucając z drużyny z powodów dyscyplinarnych najlepszego strzelca. Wizualnie i statystycznie niewiele na boisku się zmieniło, bo brat bliźniak wygląda tak samo i też umie strzelać gole.
Stokowiec ściągnął z wypożyczeń wszystkich i poinformował, że każdy ma czystą kartę. Wziął na siebie odpowiedzialność za transfery i ściągnął z Lubina Jarosława Kubickiego, który stał się kluczową postacią w środku pola. Tym samym podniósł poprzeczkę Danielowi Łukasikowi i Arielowi Borysiukowi, którzy muszą wykazać się nadzwyczajną determinacją, by znaleźć się na placu. Mecz w Szczecinie udowodnił, że na środku obrony mamy dwie pary równorzędnych zawodników. Nalepa i Augustyn muszą mieć się na baczności, bo Vitoria i Chrzanowski nie tylko dobrze bronią, ale także strzelają.
Po prawej stronie, bez straty dla jakości gry, Pawła Stolarskiego zastąpił Karol Fila. Filip Mladenović po przeciwnej stronie stał się jednym z najlepszych na swej pozycji w ekstraklasie.
Michał Mak, Lukas Haraslin, okazjonalnie Flavio Paixao i pozyskany z Legii Konrad Michalak pozwalają manewrować na skrzydłach, a Jakub Arak i Flavio sprawiają, że internacjonał – Artur Sobiech – musi dopiero udowodnić, że wciąż jest klasowym napastnikiem.
MOTYWACJA
W poprzednich sezonach tematem dyżurnym były zaległości względem piłkarzy i kondycja finansowa całej spółki. Rozkojarzeni zawodnicy trwonili energię i skupienie na negocjacjach z zarządem. Teraz priorytetem jest kopanie piłki. Zaległości oczywiście nadal są, ale trener przekonał piłkarzy, że najlepszą kartą przetargową będą wyniki.
Bycie liderem ekstraklasy, a w perspektywie może nawet Mistrzostwo Polski, to bardzo nobilitujący wpis do CV.
Tym bardziej, że w razie zbytniego zaangażowania w pozaboiskową aktywność grozi wypadnięcie ze składu. Piotr Stokowiec dowiódł już, że w kwestii zasad jest człowiekiem bezkompromisowym.
Wobec nieprzewidywalnych wyników osiąganych przez faworytów rozgrywek, najlepszą strategią jest „rwać do przodu”, powiększać przewagę i budować w ten sposób morale.
ATMOSFERA
Atutem Lechii jest to, co dotychczas było słabością. Nie trzeba wygranego meczu, wystarczy obrazek z treningu, gdzie widać radość z gry i poczucie wspólnoty. Udane zagranie kolegi budzi zachwyt i entuzjazm kolegów. Wszyscy dzielą się pozytywną energią. Nikt nie stoi z boku i nie zastanawia nad losami przelewu, który nie dotarł na czas. Liczy się piłka i najbliższy mecz, który warto wygrać. To już nie jest Lechia, która notując korzystny wynik w 10 minucie, ustawia w bramce autobus.
Piłkarze wiedzą, co mają robić i niezależnie od okoliczności realizują plan.
SZCZĘŚCIE
To – wedle potocznych przekonań – sprzyja lepszym. Dowodem mogą być ostatnie sekundy zwycięskiego meczu w Szczecinie. Strzał piłkarza Pogoni w ostatniej sekundzie trafił w słupek. Widać, ze Ktoś tam czuwa nad tym, by Lechia pozostawała rewelacją rozgrywek. A tak naprawdę to wszystko jest bardzo racjonalne. Zdrowa rywalizacja, mądra selekcja i dobrze przepracowany okres przygotowawczy przynoszą owoce. Sielanka nie będzie trwała wiecznie, dlatego bardzo jestem ciekaw, jak piłkarze i trener zareagują na stres.
Włodzimierz Machnikowski/mili