W Gdańsku uczczono pamięć Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” w rocznicę ich rozstrzelania i pogrzebu

Na gdańskim cmentarzu garnizonowym uczczono pamięć Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”, dwojga Żołnierzy Wyklętych w 72 rocznicę ich rozstrzelania w gdańskim więzieniu.
4 lata temu na terenie cmentarza znaleziono ich szczątki, a dwa lata temu zostali pochowani z honorami wojskowymi. Przed składaniem kwiatów i zniczy głos zabrał dyrektor gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej prof. Mirosław Golon. – To historia tragiczna, dramatyczna, ale zarazem wspaniała i wielka. „Inka” była symbolem polskiej martyrologii, polskiego cierpienia i polskiego ostatecznie zwycięstwa – powiedział szef gdańskiego IPN-u.

„WOJNA NIE WYBIERAŁA W OFIARACH”

Współorganizatorem państwowego pogrzebu z ramienia gdańskiego IPN-u był przed dwoma laty obecny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej Karol Nawrocki.

– Te postacie pokazują, szczególnie życie i śmierć Danuty Siedzikówny, że wojna nie wybierała w ofiarach, ale też, że ci młodzi Polacy byli gotowi bronić wartości wolności – mówi Karol Nawrocki. – Służyła nie z bronią w ręku, ale jako sanitariuszka w 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej, również została z bewzględnością potraktowana przez komunistycznych oprawców po roku 1945. Zamiast zostać uhonorowaną, być bohaterką wojenną, została zamordowana, co pokazuje, że roku 1945 nigdy nie możemy nazywać wyzwoleniem. Ofiara tak młodej dziewczyny przemawia przede wszystkim do tych, którzy żyją też w czasach pokoju. Ona nie rosła po to by brać udział w wojnie, ale była gotowa by stanąć w obronie wolności. To poświęcenie najwyższej miary. To postać, dzięki której możemy opowiadać historię całej II wojny światowej i tego co działo się po roku 1945, czyli dominacji sowieckiej – dodaje historyk.

TESTAMENT „INKI”

Podczas pogrzebu „Inki” i „Zagończyka” w 2016 roku prezydent RP Andrzej Duda powiedział, że tym pogrzebem to nie oni odzyskali po latach godność, tylko odzyskało ją państwo polskie. – Ten pogrzeb przeżyłem w studiu Radia Gdańsk i go komentowałem, niewiele brakowało bym uciekł ze studia, żeby być między ludźmi – wspomina historyk IPN-u Piotr Szubarczyk. – Myślę, że ten pogrzeb był wielkim przełomem, że teraz już ta wiedza o ich ofierze jest w Polsce powszechna. Bardzo bym pragnął byśmy w roku stulecia niepodległości byli świadkami pogrzebu pułkownika Cieplińskiego, czy generała Augusta Fieldorfa „Nila” i tych wszystkich, których jeszcze nie znaleźliśmy. „Inka” to przede wszystkim jej zdanie ze słynnego grypsu więziennego „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. My już wiemy dzisiaj, że to była babcia Helena Tymińska, a nie babcia Aniela. Znamy to zdanie dzięki siostrom Mikołajewskim. Wiemy, że to przesłanie ponadczasowe, że nie dotyczy tylko „Inki”, bo wszyscy chcemy zachowywać się jak trzeba, to jest jej testament. Za kilka dni 90. urodziny „Inki”. Rok 1928, w którym się urodziła, był niezwykły bo świętowano wtedy 10-lecie niepodległości. Była wielka akcja sadzenia dębów. Pierwsze co Niemcy zrobili gdy wkroczyli w 1939 roku na Pomorze to ścinanie tych dębów. – dodał historyk.

– W roku 2003 parę kroków od tego miejsca był arcybiskup Tadeusz Gocłowski, który modlił się o zidentyfikowanie szczątków „Inki” i „Zagończyka”. Mam zdjęcia z tego czasu, później okazało się, że stał 60 cm nad ich głowami. Dowiedzieliśmy się tego 4 lata temu dzięki prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi – wspomina Piotr Szubarczyk.

„Inka” ma szczególne znaczenie dla leśników, którzy również przybyli ją upamiętnić. – Nie tylko ojciec „Inki” był leśnikiem, ale i ona pracowała w nadleśnictwie Miłomłyn – mówi Maria Brzozowska, wicedyrektor regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. – Szkoda, że ta osoba została tak późno odkryta. Leśnicy byli patriotami, w Katyniu zginęło ponad 700 osób, które pracowały w leśnictwach. Słynny leśnik z Warszawy, Jacek Frankowski nakręcił o „Ince” film dokumentalny, również na terenie Gdańska. Są tam wypowiedzi jej rodziny.

Po uroczystościach na cmentarzu garnizonowym w kościele pw. św. Jana Bosko w Gdańsku Oruni odprawiono mszę świętą w intencji „Inki” i „Zagończyka”, a na godzinę 20:00 w Stacji Orunia planowany jest poświęcony im spektakl Teatru Nie Teraz pt. „Wyklęci”.

Danuta Siedzikówna „Inka” była łączniczką i sanitariuszką, a Feliks Selmanowicz „Zagończyk” był żołnierzem w odtwarzanej na Pomorzu 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej. W lipcu 1946 roku zostali aresztowani w Gdańsku przez służby komunistyczne. 28 sierpnia tego samego roku zostali rozstrzelani.

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj