Czesi wygrywają z Polską na stadionie w Gdańsku. I ta sytuacja Lewandowskiego…[ZDJĘCIA]

Nie pomogli Lewandowski, Grosicki czy Zieliński. Nie pomogła nawet sytuacja możliwość trafienia w pustą bramkę. Polska reprezentacja choć rozpoczęła mecz z Czechami z dość mocnym składem w linii ofensywnej, nie potrafiła strzelić gola na gdańskim stadionie. Czesi potrafili i wygrali po jedynej bramce w meczu. Piłkarska reprezentacja Polski w Gdańsku musiała zagrać odważnie i udowodnić, że koncepcja ustawienia, taktyki i systemu gry stworzona przez Jerzego Brzęczka ma sens. Niestety nie udało im się nawet zremisować z Czechami.

NIEZŁY POCZĄTEK

Ustawienie wskazywało, że Polacy mogą zacząć ofensywnie. Jeżeli chodzi o zestawienie jedynym pewnym punktem w pierwszej jedenastce był bramkarz Łukasz Skorupski. On zgodnie z oczekiwaniami i zapowiedziami trenera Brzęczka szansę dostał od pierwszych minut. Jedną wielką zagadką było ustawienie defensywy, a zwłaszcza jej środka. Biało-czerwoni na boisko wybiegli w eksperymentalnym zestawieniu. Na środku obrony pojawili się Jan Bednarek i Marcin Kamiński, po bokach zgodnie z oczekiwaniami Bartosz Bereszyński i Tomasz Kędziora. W pomocy debiut od pierwszych minut w kadrze zaliczył Przemysław Frankowski, który w parze z Kamilem Grosickim stworzyli parę skrzydłowych.

Pierwsze minuty pod dyktando Polaków. Aktywny na lewym skrzydle był Kamil Grosicki, dużo pracy przy obrońcach wykonał również Robert Lewandowski. Polska drużyna pierwszy raz groźnie zaatakowała w 9. minucie. Wówczas piłkę na prawą flankę od Lewandowskiego dostał Grosicki, ten wzdłuż bramki dograł w pole karne, ale wbiegający Mateusz Klich uderzył ponad bramką Jiriego Pavlenki.

DO GŁOSU DOSZLI CZESI

Z każdą minutą inicjatywę zaczęli odzyskiwać Czesi, którzy raz za razem, coraz groźniej, zaczęli atakować bramkę strzeżoną przez Łukasza Skorupskiego. Bramkarz polskiej kadry był jednak czujny, a większość akcji rozbijała się o nadzwyczaj szczelną biało-czerwoną defensywę. Mecz nie należał do najgorszych, ale brakowało konkretów. Optyczną przewagę mieli Czesi, Polakom z czasem coraz bardziej zaczęło brakować argumentów. Schowany a plecami obrońców Lewandowski nie był w stanie w pojedynkę sforsować dobrze ustawionych Czechów. Duży plus po pierwszych 45 minutach na koncie Kamila Grosickiego, który był najjaśniejszą postacią w układance Jerzego Brzęczka.

ZŁY POCZĄTEK DRUGIEJ POŁOWY

Po zmianie stron dominowali nasi południowi sąsiedzi. Zresztą szybko potwierdzili dominację bramką. Z głębi pola fantastyczną piłkę dostał Shick, zastawił w polu karnym Jana Bednarka, dograł do wchodzącego Jankto, a ten z najbliższej odległości strzelił do pustej bramki.

Po stracie gola Polacy ruszyli do zmasowanych ataków. W 55. minucie mogli wyrównać, ale kapitalną okazję zmarnował Robert Lewandowski. Świetnie na prawym skrzydle zachował się Przemysław Frankowski, wszedł na 16. metr dograł wzdłuż bramki, ale piłka skozłowała przed nogami napastnika Bayernu Monachium i na trybunach było jedynie słychać jęk zawodu.

BYŁY OKAZJE

Kolejne fragmenty meczu to wymiana cios za cios. Polacy seryjnie marnowali dogodne sytuację, a Czesi mądrze zaczęli skupiać się na kontrataku. Mogli to wykorzystać w 66. minucie. Dośrodkowanie z rzutu wolnego trącił głową Schick, ale kunsztem wykazał się Łukasz Skorupski, który sparował piłkę na rzut rożny.

W końcówce Polacy jeszcze kilkukrotnie próbowali. Nieliczne okazje kreował na lewym skrzydle Kamil Grosicki, ale brakowało wykonawców. Niezłą próbę z rzutu wolnego miał Lewandowski.

Ostatecznie spotkanie Polacy przegrali 0:1 i coraz ciemniejsze chmury zbierają się nad głową Jerzego Brzęczka. Kadra pod jego wodzą nie wygrała jeszcze spotkania, a styl ostatnich meczów pozostawia wiele do życzenia. Brakuje pomysłu taktycznego, system gry jest dla rywali rozpoznawalny. Patrząc na grę Polaków wspomnieniami wracamy do późnej kadry Franciszka Smudy i całej kadencji Waldemara Fornalika. Ostatnia szansa na zmazanie plamy we wtorek. Kadra zagra w Lidze Narodów z Portugalią.

lus

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj