Rozczarowanie – tak możemy określić niedzielny „hit” w 18. kolejce piłkarskiej Lotto Ekstraklasy. Lechia po nudnym meczu na stadionie Energa zremisowała z Legią Warszawa 0:0.
STOKOWIEC NIE EKSPERYMENTOWAŁ
Trener Piotr Stokowiec nie eksperymentował ze składem Lechii na szlagierowe spotkanie z Legią. Gdańszczanie wybiegli w możliwie najmocniejszym zestawieniu z Flavio w ataku i Lukasem Haraslinem na skrzydle. Początek meczu jednak rozczarował.
Nie za wiele działo się po jednej, jak i drugiej stronie boiska. Trudno było wskazać drużynę, która miała nawet optyczną przewagę. Większe posiadanie piłki miała na pewno Legia, ale co z tego, skoro nie przełożyło się to ani na gole, ani groźne akcje. Jedynie w 13. minucie strzał z 16. metra oddał Paweł Stolarski. Kuciakowi udało się sparować strzał, a Augustyn wybił futbolówkę na rzut rożny. W Lechii wyróżniającą się postacią był na pewno Lukas Haraslin, który trzy razy „wkręcił” Pawła Stolarskiego w murawę stadionu Energa. W 18. minucie Lechia mogła odpowiedzieć, ale Majecki przeniósł strzał Nunesa nad poprzeczką. Pierwsze minuty pokazały, że w Gdańsku spotkały się dwie równorzędne, ułożone taktycznie drużyny.
Mecz na szczycie #LGDLEGpic.twitter.com/IJwnMx5kIX
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) 9 grudnia 2018
LECHIA ZAMKNĘŁA LEGIĘ. LEGIA SKONTROWAŁA LECHIĘ
Mecz rozkręcił się pod koniec pierwszej połowy. Gdańszczanie zamknęli Legię na ich własnej połowie i poprzez szybkie ataki skrzydłami próbowali znaleźć lukę w szczelnej defensywie gości. Próbował Nunes, próbował Haraslin, próbował nawet Nalepa. Bez skutku.
Nuda #LGDLEGpic.twitter.com/bGAQkcKdRL
— Wojtek Luściński (@LuscinskiW) 9 grudnia 2018
Legia też miała swoje szanse. W 38. minucie Szymański doskonale ruszył na lewym skrzydle. Minął obrońcę, dograł do Kucharczyka, lecz ten w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Dusanem Kuciakiem, który końcem palców wybił piłkę na rzut rożny. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
NUDA, NUDA I JESZCZE RAZ NUDA
Od początku drugiej części gry na boisku zaczęła dominować Legia. Drużyna ze stolicy mądrze rozgrywała, opanowała środek pola, ale nie przełożyło się to na zagrożenie pod bramką biało-zielonych. A Lechia? Wydawało się, że straciła pomysł na ten mecz, zaczął też szwankować aspekt fizyczny. Z boiska wiało nudą.
„Mecz nacechowany stałymi fragmentami gry”, czyli jak delikatnie powiedzieć, że oglądamy totalny paździerz.
— Konrad Marzec (@konmar92) 9 grudnia 2018
Lechia nie ryzykowała, a Legia udawała że ryzykuje. To dobre podsumowanie meczu określanego „hitem” kolejki. Na kwadrans przed końcem oba zespoły liczyły chyba na cud i tę jedyną akcję, która da trzy punkty. Na „liczeniu” się skończyło, bo ani Legia, ani Lechia nie potrafiły zmienić losów meczu.
Ciekawe co musiałoby się wydarzyć żeby stadion w Gdańsku zapełnił się na meczu ligowym. Lechia pierwsza, mecz z druga Legią, na trybunie za bramką wiatr hula. Szkoda. Wiem, ze zimno, ale tez Lechia mistrzostwa co roku ostatnio nie zdobywała.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) 9 grudnia 2018
W brodę może sobie pluć Artur Sobiech. Napastnik Lechii miał w 90. minucie piłkę meczową, ale z dwóch metrów uderzył głową ponad bramką Majeckiego.
Hit kolejki zamienił się w nudne oczekiwanie na koniec meczu. Szlagierowe spotkanie lidera z wiceliderem rozczarowało, a w tabeli mamy status quo. Lechia utrzymuje nad Legią pięciopunktową przewagę.