Chciały uwolnić kota z zabudowanego węzła ciepłowniczego, zostały zatrzymane przez policję. Do zdarzenia doszło na jednym z osiedli w Gdańsku Wrzeszczu. 80-letnia pani Barbara usłyszała miauczącego kota, uwięzionego w jednym z węzłów należących do firmy GPEC.
Pani Basia kontaktowała się ze Strażą Miejską i GPEC. Wielokrotnie była jednak odsyłana. Kobieta postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i uwolnić zwierzę. Gdy próbowała dotrzeć do kota, przyjechała policja. Chwilę po tym, wraz z pomagającą jej sąsiadką, znalazła się na komisariacie. Zarzut – zniszczenie mienia. – Na komisariacie były wyjaśnienia, groźby. Czułam się, jakbym była w jakimś nieswoim strasznym śnie. Cały czas myślałam o mężu, który został sam w domu. Nie wracałam już trzy godziny, a miałam wyjść na 30 minut do kotów. Nie pozwolili mi przede wszystkim zadzwonić do męża. Policjanci byli bardzo niesympatyczni. Drwili, grozili mi „dołkiem”. Mówili, że to źle się skończy i że grozi za to kara do 8 lat więzienia. Po rewizji, zdejmowaniu butów i prawie sznurowadeł, powiedzieli, że możemy wracać do domu – opowiada pani Basia.
GPEC NIE WNIESIE OSKARŻENIA. ŻADNEGO KOTA NIE BYŁO
Po otrzymaniu listu od naszej słuchaczki zwróciliśmy się do Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej o wyjaśnienie sprawy. W odpowiedzi otrzymaliśmy następujące pismo:
30 października b.r. do Biura Obsługi Klienta GPEC wpłynęło zgłoszenie o rzekomo dwóch uwięzionych kotach w węźle ciepłowniczym przy ulicy Reymonta. Niezwłocznie skierowaliśmy w to miejsce ekipę Pogotowia Ciepłowniczego. Nasi eksperci dokładnie sprawdzili pomieszczenie węzła i ustalili, że wówczas nie znajdowało się tam żadne zwierzę. Przy każdym wykonywaniu prac – przez nas czy przez naszych podwykonawców, dbamy o to, by miejsce robót było prawidłowo zabezpieczone, żeby wyeliminować wszystkie sytuacje potencjalnie niebezpieczne. Nie jesteśmy jednak w stanie zabezpieczyć każdej szczeliny, a do tych niestety mogą się dostać zwierzęta, szczególnie dzikie, pozostawione bez opieki. Bezpieczeństwo mieszkańców i zwierząt jest dla nas bardzo ważne, rozumiemy emocje Pań, które były przekonane o krzywdzie kotów uwięzionych w węźle ciepłowniczym. Dlatego firma GPEC nie będzie nalegać na postępowanie karne w tej sprawie, wyrazi również zgodę na umorzenie postępowania. PIERWSZY RAZ NA KOMISARIACIE
– Wspomnienia pobytu na komisariacie, mimo że minął już miesiąc, nadal są bardzo trudne – mówi Marta Wielgomondowicz, która pomagała pani Basi i także została zatrzymana. – Byłam przerażona, nie wiedziałam, czy wrócimy na noc do domu. Bałam się. Myślałam, że to się nie dzieje naprawdę. Mam świadomość, że zrobiłyśmy szkodę, ale walczyłyśmy o żywe stworzenie. Nikt nie chciał nam uwierzyć, że tam znajduje się kot – podkreśla.
Przy pani Marcie zostały znalezione narzędzia, którymi kobiety starały się otworzyć węzeł i uwolnić zwierzę. Śrubokręt, młotek, kombinerki. – Na komisariacie było dociekanie, skąd mogę mieć takie narzędzia. „Kobiecie przecież nie wypada”. – Usłyszałam: „co? Nieudany związek?” – mówi oburzona słuchaczka.
– Pani Basia usłyszała od policjantów, że jest w bardzo złej sytuacji. Gdy zaznaczyła, że ma astmę i choruje na serce, policjant odpowiedział obojętnym głosem „najwyżej przyjedzie karetka”. To jest starsza, 80-letnia kobieta, która pierwszy raz była na komisariacie, a została potraktowana jak pierwsza lepsza z ulicy.
KOT ZOSTAŁ W WĘŹLE, POLICJA NIE KOMENTUJE
O komentarz w sprawie przesłuchania kobiet na komisariacie we Wrzeszczu poprosiliśmy również Komendę Miejską Policji w Gdańsku. – Policjanci z komisariatu we Wrzeszczu pod koniec października odebrali zgłoszenie o zniszczeniu izolacji cieplnej przy ul. Reymonta. Funkcjonariusze pojechali na miejsce, rozpytali uczestników tego zdarzenia oraz zatrzymali dwie osoby podejrzewane o zniszczenie mienia. Kobiety zostały doprowadzone do komisariatu – mówi nam asp. sztab. Mariusz Chrzanowski z gdańskiej policji. – Po ustaleniu i weryfikacji okoliczności tego zdarzenia kobiety zostały zwolnione, a dochodzenie umorzono z uwagi na brak znamion przestępstwa. Żadna z kobiet nie usłyszała zarzutów – dodaje.
Co jednak ze sposobem, w jaki policjanci potraktowali panią Basię? – Każda osoba, z udziałem której funkcjonariusze wykonują czynności procesowe, jest informowana o prawach i obowiązkach. Każdy, kto ma zastrzeżenia co do zachowania policjantów, sposobu ich postępowania czy przeprowadzenia interwencji, ma prawo złożyć skargę w tej sprawie do przełożonego tych policjantów. Składający skargę może złożyć ją osobiście w komisariacie lub komendzie policji.
Kota ostatecznie nigdy nie udało się znaleźć. Według GPEC żadnego zwierzęcia tam nie było, panie Basia i Marta podkreślają, że mają świadków, którzy potwierdzają ich wersję wydarzeń.
Wojciech Luściński