Konsumenci powinni mieć możliwość decydowania o tym, czy dostaną wynagrodzenie za dane osobowe i jak wysokie ono będzie – pisze Leonid Bershidsky z agencji Bloomberg. Internauci często wyrażają całą masę zgód na korzystanie z ich danych, którymi potem za ciężkie pieniądze obracają media społecznościowe, np. Facebook. Dane osobowe są drogim towarem. Czy konsument powinien mieć prawo zarabiać na własnych danych?
Gośćmi Iwony Wysockiej w audycji Ludzie i Pieniądze byli Maciej Goniszewski z uniwersyteckiego Radia Mors i Tomasz Brzostowski – założyciel browaru Brodacz.
Ostatnio świat obiegła wiadomość, że Facebook płaci użytkownikom w wieku od 13 do 35 lat nawet 20 dolarów miesięcznie za praktycznie nieograniczony dostęp do danych o użytkowaniu ich smartfonów – od prywatnych wiadomości, po dane o lokalizacji. Facebook w oświadczeniu twierdzi, że użytkownicy wiedzieli, co robią – udzielili firmie zgody i wzięli za to pieniądze, a nastolatki stanowiące 5 proc. użytkowników przedstawiły upoważnienie podpisane przez rodziców.
– Teoretycznie wszystko jest na sprzedaż, także nasze dane osobowe. Mam wrażenie, że społeczeństwo podzieliło się na dwie grupy – ludzi, którzy bardzo pilnują swoich danych osobowych i ludzi, którzy nie przywiązują do nich żadnej wagi. Jeśli jest możliwość dostępu do czegokolwiek – do aplikacji czy do zdobycia pieniędzy, bardzo chętnie oddadzą swoje dane i nie mają problemu z tym, że ich życie jest na sprzedaż – mówił Maciej Goniszewski.
– Nie powinno być zgody na to, że ktoś nieświadomie udostępnia swoje dane osobowe. Po co zbiera się dane? Po to, żeby „targetować” reklamy. Idea sama w sobie jest niezła, bo reklamodawcy mogą w bardzo precyzyjny sposób dotrzeć do odbiorców, ale nie może się to odbywać bez jakiejkolwiek kontroli – dodał Tomasz Brzostowski.