Siatkarze Trefla z drugą z rzędu i łącznie dziesiątą porażką w tym sezonie PlusLigi. Gdańszczanie przegrali z Asseco Resovią Rzeszów 1:3. W spotkaniu zobaczyliśmy dwie twarze zespołu Andrei Anastasiego. Ładniejszą, kiedy seryjnie zdobywali punkty i prowadzili kilkunastoma oczkami, i brzydszą, kiedy byli całkowicie zdominowani na parkiecie. Tej drugiej było niestety więcej.
Tak naprawdę tylko początek pierwszego seta możemy uznać za wyrównany. Trefl nawet momentami wychodził na prowadzenie i do stanu 11:10 dotrzymywał kroku Asseco Resovii. Od tego momentu zaczęła się ucieczka rywali, którzy stracili tylko dwa punkty, zdobyli siedem i prowadzili 18:12. Gdańszczanie jeszcze próbowali odrabiać straty, mieli nawet momenty, w których zdobyli trzy punkty z rzędu i doprowadzili do wyniku 22:20. Wtedy jednak dwa kolejne oczka zdobyli rzeszowianie i ostatecznie wygrali 25:21.
DEKLASACJA
O drugim secie gdańszczanie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Bez zbędnego przedłużania – to była deklasacja. Najpierw rzeszowianie zanotowali serię, w której z wyniku 7:5 zrobili 14:6, a później już spokojnie przewagi pilnowali i zwyciężyli 25:16.
FANTASTYCZNA SERIA
Tym bardziej zaskakujące było to, co zdarzyło się w trzeciej partii. Zazwyczaj to im przytrafiają się przestoje, a tym razem to właśnie podopieczni Andrei Anastasiego seryjnie zdobywali punkty. Od remisu 8:8 doprowadzili do wyniku 18:9! Chwilę później było jeszcze lepiej, bo Trefl prowadził 22:11. Asseco Resovia absolutnie nie istniała na parkiecie. Nie pomagały przerwy na żądanie Gheorghe Cretu, w tym momencie przyjezdni byli na zupełnie innym poziomie. Wydawało się, że tym razem również skończy się deklasacją, ale w drugą stronę, a tymczasem gospodarze potrafili jeszcze się odrodzić i zmniejszyć straty. Zrobiło się nieco nerwowo i Anastasi poprosił o przerwę. Przewaga była jednak na tyle duża, że gdańskie lwy wygrały w końcu 25:19.
Do dość kuriozalnych scen dochodziło w czwartym secie. Pierwsza rzecz, że i Maciejowi Muzajowi, i Rubenowi Schottowi zdarzyło się przestrzelić zagrywki w sposób wzbudzający śmiech na trybunach. Druga, to fakt, że gospodarze zapewnili gościom pięć punktów tylko przez to, że wpadali w siatkę. Błędy, ale też naprawdę niezłe zagrania, po obu stronach sprawiły, że wynik długo oscylował wokół remisu, a momentami Trefl potrafił odskoczyć rywalom na kilka punktów. Znów jednak Asseco Resovia zdobyła cztery oczka z rzędu i Anastasi musiał prosić o przerwę przy stanie 18:16. Nie pomogło, do pola zagrywki wrócił Thobault Rossard i zaliczył kolejnego asa. Kolejny serwis jednak zepsuł i było blisko – 19:17 dla gospodarzy. Gdańszczanie jeszcze próbowali odrabiać straty, ciągnął drużynę Muzaj i po dwóch z rzędu błędach Rossarda zrobił się remis 23:23. Rozpoczęła się gra na przewagi. Dwie piłki meczowe goście obronili, później gospodarze poradzili sobie z setową i był remis po 26. Znów rzeszowianie mieli meczową, znów obronną ręką wyszli z sytuacji gdańszczanie i było 27:27. Wtedy jednak dwa kolejne oczka, w tym decydujące autorstwa Rafała Buszka, zdobyli siatkarze z Rzeszowa i wygrali mecz 3:1.