– Wiemy o co najmniej pięciu przypadkach, w których są wątpliwości, czy postępowanie przetargowe zostało przeprowadzone w prawidłowy sposób, ponieważ brakuje dokumentów. Jednocześnie są wątpliwości co do tego, kiedy te umowy były zawierane – mówi o możliwych nieprawidłowościach w samorządowym zakładzie budżetowym Gdańskie Nieruchomości przewodniczący radnych PiS Kacper Płażyński. Gdańscy urzędnicy odnieśli się do tych zarzutów.
Radni Prawa i Sprawiedliwości od kilku tygodni prowadzą kontrole w Gdańskich Nieruchomościach. Dochodziły do nich sygnały od mieszkańców o nieprawidłowościach w samorządowym zakładzie budżetowym, który zarządza mieniem komunalnym miasta. Sygnały te dostawali również od byłych i obecnych pracowników Nieruchomości, którzy uporządkowali całość informacji w dokumencie wewnętrznym, przekazanym radnym. Zebrane informacje politycy przedstawili na konferencji prasowej w gdańskim biurze PiS.
– Z dokumentu wynika, że w Gdańsku możemy mieć do czynienia w jakimś zakresie z ustawianiem przetargów przy remontach, które nie wymagają przeprowadzenia procedury z zamówień publicznych, czyli do wielkości wartości 30 tys. euro – mówi przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miasta Gdańska Kacper Płażyński. – Z tego dokumentu wynika, że doszło do zapłaty większych pieniędzy za niektóre umowy, niż wynikałoby to z zawartych z wykonawcami umów. Wynika, że Gdańskie Nieruchomości nie dysponują dokumentami przetargowymi dotyczącymi tego, jak te małe przetargi, poniżej 30 tys. euro, powinny przebiegać. Z tych dokumentów wynika również, że remonty są wykonywane „na gębę”, a są to dziesiątki tysięcy złotych w poszczególnych przypadkach. Mamy do czynienia z setkami tysięcy, a nawet milionami złotych. Umowy są zawierane po ukończeniu remontów. To bardzo niepokojące zjawiska, dlatego liczymy na szybki komentarz władz Gdańskich Nieruchomości. Tu chodzi o uczciwość wobec gdańszczan – dodaje radny.
BRAK TRANSPARENTNOŚCI
– Wiemy o co najmniej pięciu przypadkach, w których są wątpliwości, czy postępowanie przetargowe zostało przeprowadzone w prawidłowy sposób, bo dokumentów brakuje. Jednocześnie są wątpliwości co do tego, kiedy te umowy były zawierane. Jak wynika z naszych dokumentów, są one zawierane dopiero wtedy, gdy wewnętrzni audytorzy zaczęli te konkretne sprawy remontów badać, a faktury zostały opłacone wcześniej, czyli faktury są opłacone, a umów nie ma podpisanych. Z transparentnością nie ma to wiele wspólnego – komentuje Kacper Płażyński.
KONTROWERSJE PRZY REMONTACH
– Blisko 20 tys. lokali komunalnych w Gdańsku jest w administracji Gdańskich Nieruchomości, to również dziesiątki tysięcy gdańszczan, które żyją w tych lokalach. Blisko 2 tys. rodzin oczekuje na przyznanie lokalu komunalnego lub socjalnego. Wedle oficjalnych danych, mamy w Gdańsku około tysiąca pustostanów, można je wyremontować i przeznaczyć na potrzeby mieszkańców Gdańska – mówi radny Andrzej Skiba. – Dostajemy wiele sygnałów z wielu dzielnic od mieszkańców, którzy wskazują na pewne problemy. Polegają na tym, że jest utrudniona komunikacja z Gdańskimi Nieruchomościami. Pojawiają się dowody, że może dochodzić do ginięcia dokumentów. Remonty są dokonywane niejednokrotnie w kontrowersyjny sposób. Przykładem jest sprawa mieszkania przy ulicy Strajku Dokerów w Nowym Porcie. Blisko 70 tys. zł wydane w sposób, co przyznały Gdańskie Nieruchomości, niezgodny z przeznaczeniem.
OGRANICZENIA DLA RADNYCH
– Istotne jest to, że jednym jest zauważyć nieprawidłowości, a drugim zdobyć możliwość kontynuowania tych prac, a więc występować o dalsze dokumenty. Musimy wskazać na pewne, niesłużące państwu prawa, zagadnienie. Radni w nowej kadencji uzyskali, co jest bardzo dobrą rzeczą, szersze możliwości kontrolne, dostali możliwości z zakresu nagłych kontroli zbliżone do tych, które posiadają parlamentarzyści w Polsce. Dzięki tym nagłym kontrolom udało nam się uzyskać w sposób zgodny z prawem wiele interesujących nas dokumentów. Ta nasza działalność stoi pod smutnym znakiem zapytania. Wydano kontrowersyjne i absurdalne zarządzenie w Gdańskich Nieruchomościach, które ograniczyło nam dokonywanie zgodnych z prawem kontroli. Teraz Gdańskie Nieruchomości ograniczają możliwości kontrolne, bo trzeba dokonywać wszystkiego na piśmie i wskazano termin do 14 dni, a niekiedy do dwóch miesięcy. Coraz więcej mieszkańców Gdańska, ale też pracowników Gdańskich Nieruchomości, którzy są zatroskani o to, co się dzieje, określają je mitologicznym określeniem – Stajnia Augiasza. Niestety Gdańskie Nieruchomości to Stajnia Augiasza – dodaje Andrzej Skiba.
– Z tymi zgłoszeniami się nic nie dzieje, a później to ci pracownicy obawiają się, że mogą odpowiadać za nie swoje winy. Jeśli chodzi o współpracę opozycji z władzami miasta, to ponad 3 tygodnie temu spotkaliśmy się tutaj, kiedy została złożona interpelacja w sprawie mieszkań komunalnych oddanych do dyspozycji dyrekcji Europejskiego Centrum Solidarności. W ciągu 14 dni nie dostaliśmy odpowiedzi – podkreślił Kacper Płażyński.
Radni PiS po konferencji prasowej złożyli w biurze Rady Miasta Gdańska interpelację w sprawie nieprawidłowości w Gdańskich Nieruchomościach, licząc na stanowisko władz Gdańska w tej sprawie.
OŚWIADCZENIE GDAŃSKICH NIERUCHOMOŚCI
Poniżej oświadczenie Gdańskich Nieruchomości w sprawie konferencji radnych PiS:
Ponadto, w sprawie związanej z remontem lokalu przy ul. Strajku Dokerów 17/2 zarówno przeprowadzający kontrolę Radni Miasta Gdańska, jak i przedstawiciele mediów otrzymali pełną informację dotyczącą zakresu, przebiegu prac remontowych oraz ich kosztów. Informacje dotyczące kwestii remontu ww. lokalu dostępne są w zakładce „komunikaty prasowe” na stronie Gdańskich Nieruchomości (https://www.nieruchomoscigda.pl/wiadomosci?kategoria=komunikaty-prasowe).
Rafał Mrowicki/mmt