Rocznica Piotra Stokowca w Lechii Gdańsk. Mistrzostwo i Puchar Polski w prezencie?

17 zwycięstw, 10 remisów i 8 porażek to rocznicowy ligowy bilans Piotr Stokowca na stanowisku trenera Lechii Gdańsk. W swym debiucie 11 marca 2018 roku przegrał z Legią Warszawa 1:3. Potem były jeszcze porażki w Poznaniu i Kielcach. Przełom nastąpił po miesiącu pracy z drużyną. Lechia wygrała z Arką 4:2 w Gdańsku, tydzień później także w Gdyni 2:1 i Stokowiec zawojował serca gdańskich kibiców.

W grupie spadkowej udało się wygrać jeszcze tylko w Gliwicach. W Letnicy tak fajnie już nie było. Remisy z Cracovią i późniejszym spadkowiczem Sandecją oraz porażka z także zdegradowaną Termalicą zachwytów nie budziły. Podobnie jak bilans trenera na zakończenie sezonu 2017/18 – 3 zwycięstwa, 3 remisy i 5 porażek. Wystarczyło, żeby utrzymać się w ekstraklasie.

LETNIE TRZĘSIENIE ZIEMI

Najbardziej spektakularnym posunięciem trenera Stokowca było wyrzucenie z drużyny najlepszego strzelca – Marco Paixao. Portugalczyk bez zgody sztabu wyskoczył do kraju spotkać się z bliskimi i musiał ponieść konsekwencje. Odejście brata bardzo dobrze podziałało na Flavio, który stał się liderem drużyny, wkrótce też najlepszym strzelcem i kapitanem.

To nie był koniec stanowczych działać trenera, który już wcześniej słynął z tego, że daje szanse młodym graczom. Trzeba było zrobić dla nich miejsce. Milos Krasic systematycznie tracił ochotę do gry, a Grzegorz Wojtkowiak pogodził się z emeryturą pomostową w 4-ligowych rezerwach. Ci, którzy się nie pogodzili, musieli odejść. Ariel Borysiuk uczynił to dyskretnie, Sławek Peszko – jak to on, w atmosferze skandalu. Paweł Stolarski otrzymał zgodę na przejście do Legii, co było postrzegane w kategoriach zawodowego awansu, ale po tym sezonie wcale takim być nie musi. W przeciwnym kierunku udał się Konrad Michalak, który ma szanse z Gdańska pojechać na finały ME do Włoch. W Lechii swą karierę próbuje odbudować Artur Sobiech, którego największym atutem jest w tej chwili… zaufanie trenera

Dusan Kuciak zyskał godnego rywala w bramce i poprzeczka powędrowała w górę. Pewność zyskali obrońcy, transfer Jarosława Kubickiego okazał się strzałem w „10”, do reprezentacyjnego poziomu wrócił Daniel Łukasik a młody Tomasz Makowski stal się ważnym ogniwem drużyny. Efekt – 16 meczów bez porażki i pozycja lidera ekstraklasy.

PIĄTKA STOKOWCA

1. Konsekwencja

Trener Stokowiec jest człowiekiem stanowczym. Polityka kadrowa jest tu koronnym argumentem. Szkoleniowiec ma plan i dotyczy to zarówno długofalowej strategii, jak i taktyki na poszczególne mecze. W grze Lechii nie ma szaleństwa i przypadku. Stracona bramka nie odbiera rozumu i nie zmienia założeń. „Gramy swoje” – to niezależna od okoliczności dewiza

2. Powściągliwość

Trener nie przelicza punktów. Liczy się każdy kolejny mecz. Jeśli wygrany – to bardzo dobrze, jeśli nie, to za tydzień jest kolejne spotkanie. Mistrzostwo Polski i krajowy Puchar to trofea na wyciągnięcie dłoni. Tym bardziej, że rywale od czasu do czasu, tracąc punkty, przychodzą z pomocą. Tego tematu w Lechii jednak nie ma.

3. Pracowitość

Czasami zdarza się, że trener Lechii nie ma czasu na przedmeczową konferencję prasową. Kurtuazyjnie przeprasza i okazjonalnie desygnuje do rozmów swoich asystentów. Sam w tym czasie skupia uwagę na każdym z piłkarzy. Dotyczy to nie tylko wiedzy taktycznej, przygotowania motorycznego, ale także sfery mentalnej. Na każdej płaszczyźnie szkoleniowiec dobrał sobie fachowe grono współpracowników. Praca przynosi efekty i dlatego „wszystko gra”.

4-5. Skromność/Duma

Tu dostrzegamy pewną sprzeczność. Trener Stokowiec pięknie i raczej szczerze mówi o walorach swoich współpracowników. O rywalach wypowiada się z szacunkiem. Potrafi rezonować i kokietować np. dziennikarzy, ale nadmierną dociekliwość także skarcić. Jest człowiekiem bardzo ambitnym, ale też roztropnym. Sugestie, że w przyszłości może zostać selekcjonerem kadry, zbywa. W plecaku, jak każdy, nosi jednak hetmańsko-marszalkowską buławę. Tym bardziej, że w drodze do bycia „pierwszym” musiał cierpliwie znosić rolę asystenta.

Piłkarzem wielkim nie był. 131 meczów w ekstraklasie i 8 bramek to dorobek raczej umiarkowany. Jeszcze w Suwałkach, gdzie kończył karierę zawodniczą i zaczynał trenerską, był sobie panem, łącząc obie role. Potem – w Widzewie i Polonii Warszawa – pozostawał w cieniu Pawła Janasa. W obiegu jest anegdota o przedmeczowych odprawach w szatni przy Konwiktorskiej.

W literackiej wersji brzmi to mniej więcej tak : trener Janas wchodzi do szatni. „Panowie macie grać! A jak, to już wam opowie trener Stokowiec”.

W 2012 roku w Polonii Stokowiec zaczyna pracować już wyłącznie na swoje nazwisko. W 2013 jest w Jagiellonii. Od 2014 na dłużej zakotwicza w Zagłębiu Lubin. Pod koniec trzeciego sezonu zostaje zwolniony i natychmiast znajduję się w orbicie zainteresowań m.in. Lecha Poznań. Jak trudny to teren, przekonuje się Adam Nawałka. Stokowiec wybiera Gdańsk i jest to strzał w „10”. W pierwszym roku pracy utrzymał drużynę w ekstraklasie. W letniej przerwie zreorganizował jej funkcjonowanie i dobrał ludzi. Jeśli w maju ustrzeli dublet albo chociaż zostanie mistrzem, to będzie miał Gdańsk i świat u stóp…

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj