W kilkadziesiąt minut stracili dorobek życia, a spodziewają się dziecka. Potrzebna pomoc dla pogorzelców z okolic Luzina

Stracili dach nad głową po pożarze domu w Barłominie. Po budynku został tylko gruz. Poszkodowana pani Sylwia jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Pomoc zapowiedziały już gmina, parafia i sąsiedzi, ale niezbędne jest dalsze wsparcie.

– To była sobota, około godziny 16. Powiadomiła mnie Ochotnicza Straż Pożarna, która brała udział w akcji gaszenia pożaru. Byłem na miejscu, rozmiar tragedii jest duży. To był co prawda stary dom, ale już urządzony. Całe szczęście nikomu nic się nie stało, ale z domu nie zostało nic. Można zagrabić, posprzątać i śladu by nie było, że tam kiedyś stał – opowiada wójt gminy Luzino, Jarosław Wejer.

W tym miejscu jeszcze niedawno stał dom pani Sylwii. Fot. Magdalena Manasterska

„TATA ZADZWONIŁ, ŻE SIĘ PALIMY”

Pani Sylwia w sobotę po południu pojechała po zakupy. Nie było jej kilkadziesiąt minut.

– Tata zadzwonił, że palimy się. Przyjechałam z mamą. Zobaczyłam, że ogień idzie oknami. Potem wszystko się zburzyło i tyle. To była konstrukcja drewniana. Miała stelaże metalowe i płyty przeciwpożarowe, po których nic nie zostało. Cieszyłam się, bo mieliśmy już wszystko zrobione. Łóżeczko i wózek czekały na naszego synka. Po pożarze najważniejsza była wyprawka. Chciałam mieć chociaż to, w razie gdyby syn urodził się wcześniej – mówi Sylwia Stenka.

KIESZONKOWE NA SKARPETKI

Na pomoc pani Sylwii i jej rodzinie ruszyły okoliczne parafie oraz sąsiedzi. Zainicjował to ksiądz Andrzej Galiński, proboszcz parafii Matki Boskiej Różańcowej w Luzinie. W sobotę podczas mszy ogłosił, że potrzebna jest pomoc dla rodziny z sąsiedniej miejscowości. W ciągu kilku dni udało się zebrać mnóstwo rzeczy do domu oraz dla dziecka.

– Ludzie pomagają, nie ja. Pani Sylwia była już tutaj z mamą. Oglądały, dzisiaj przyjadą i wybiorą to, czego potrzebują. Reszta trafi do Caritas. Przyszła też do mnie pani i mówi, że była u nas w kościele. Wróciła potem do domu, opowiedziała swoim dzieciom, że stała się taka tragedia. Te małe dzieci tak patrzą i mówią: „mamo, oni nawet skarpetek nie mają?”. No nie mają. Więc dzieci poszły, rozbiły swoje skarbonki, przyniosły drobniaki i mówią: niech kupią sobie chociaż skarpetki. To dzieci. A reszta to dorośli. Mimo że stała się wielka tragedia, to jednak ludzie się obudzili i pomagają – przyznaje ksiądz Galiński.

STRAŻACY ODDADZĄ PENSJĘ

W najbliższą niedzielę w parafii Matki Boskiej Różańcowej i św. Wawrzyńca w Luzinie oraz w kościele w Sychowie odbędą się zbiórki pieniędzy na rzecz pogorzelców z Barłomina. Powstał specjalny numer konta, na który można wpłacać pieniądze. Zbiórkę w internecie organizuje także siostra poszkodowanej pani Sylwii.

Pieniądze na wyprawkę przekazała gmina Luzino. Wsparcie oferują także lokalni przedsiębiorcy. Strażacy, którzy brali udział w akcji gaszenia pożaru, zapowiedzieli, że swoje wynagrodzenie przekażą rodzinie z Barłomina.

 image1

 

Posłuchaj materiału naszej reporterki. 


Magdalena Manasterska

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj