„Każdy mieszkaniec ma swojego szczura”. Obowiązkowa deratyzacja w Słupsku

Ponad 80 tysięcy szczurów żyje w Słupsku. Jak szacują specjaliści zajmujący się tymi gryzoniami, na jednego mieszkańca miasta przypada jeden szczur. W mieście rozpoczęła się doroczna deratyzacja. To obowiązek każdego właściciela i zarządcy nieruchomości.

– Nikt nie policzył, bo się nie da policzyć, ile ich dokładnie jest – mówi właściciel zakładu deratyzacyjnego Tomasz Groński. – Szacuje się, że każdy mieszkaniec ma swojego szczura. Ale do końca nigdy nie można tak powiedzieć.

– Wystarczy, że zlikwidujemy jedną kolonię, to zaraz na jej miejsce pojawia się kolejna. Należy pamiętać, że szczury to bardzo niebezpieczne zwierzęta, które roznoszą wiele groźnych chorób i dlatego deratyzację trzeba przeprowadzać. Gdybyśmy tego nie robili, to szybko by nas zalały, bo, jak obliczają naukowcy, z każdej samicy rocznie przybywa około 1800 nowych osobników – dodaje Groński. 

SZCZURY MOGĄ ZAATAKOWAĆ CZŁOWIEKA

Szczury są nosicielami od 60 do 200 jednostek chorobowych. – Można na nich znaleźć dur brzuszny, salmonellę, dżumę i inne – dodaje Tomasz Groński. – Do tego to niszczyciele, które gryzą, zanieczyszczają kałem i moczem dosłownie wszystko. Gdy jest to jedzenie, to wszystko należy wyrzucić. Szczury bywają też agresywne, sam miałem kilka takich przypadków, że zagoniony w miejsce bez wyjścia osobnik rzucił się na mnie.

Obowiązkową deratyzację należy przeprowadzać dwa razy do roku – na wiosnę i jesień oraz dodatkowo za każdym razem, jeśli na terenie nieruchomości zostanie stwierdzona populacja gryzoni.

Marcin Kamiński/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj