Prokuraturze nie udało się przesłuchać Stefana W., w śledztwie dotyczącym przekroczenia uprawnień przez gdańskich policjantów. Zabójca prezydenta Gdańska ma w nim status pokrzywdzonego, bo chodzi o rozsyłanie zdjęć z jego wizerunkiem i filmu z ataku na prezydenta Gdańska, który jest dowodem w sprawie. W tej drugiej kwestii zarzuty usłyszało na razie dwóch gdańskich policjantów.
Stefan W., został dowieziony do prokuratury w Gdyni, ale z mężczyzną nie było kontaktu. Nie wiedział, gdzie jest i dlaczego. Prokurator zadał mu dwa pytania, na które nie uzyskał odwiedzi, więc na tym przesłuchanie zakończono. Był przy tym psycholog, który sporządzi teraz opinię na ten temat.
KILKA HIPOTEZ
Co mogło się stać ze Stefanem W.? Hipotez jest kilka. Po pierwsze, mężczyzna mógł zostać czymś otumaniony. Mogło się to stać celowo lub był to skutek uboczny leków, które podano mu w areszcie śledczym. Niewykluczone też, że zabójca mógł symulować. Wiadomo, że prokuratura wystąpiła do aresztu, w którym przebywa podejrzany, o przekazanie dokumentacji medycznej mężczyzny.
Zarzuty w tym śledztwie usłyszało dwóch policjantów z Komendy Miejskiej w Gdańsku. Chodzi o ujawnienie w internecie filmu z ataku na prezydenta Gdańska, który był materiałem dowodowym. Obydwaj zostali dyscyplinarnie zwolnieni ze służby. Kto rozesłał zdjęcie Stefana W, na razie nie ustalono. Śledczy zabezpieczyli prawie 50 telefonów komórkowych funkcjonariuszy, którzy mieli kontakt z podejrzanym. Zawartość urządzeń analizują teraz biegli.
Za ujawnienie tajemnicy z postępowania przygotowawczego grożą dwa lata więzienia. Za przekroczenie uprawnień – do 3 lat.
Grzegorz Armatowski/mk