Kierowca, który jadąc służbowym samochodem firmy „Bodzio” celowo potrącił i zabił psa, został już dyscyplinarnie zwolniony. Firma przeprasza wszystkich za swojego byłego pracownika i boi się o straty wizerunkowe oraz utratę dobrego imienia. Ta sytuacja może naruszyć dobre imię pracodawcy, choć winy za nią nie ponosi. Może zatem domagać się odszkodowania za straty wizerunkowe. Takie sprawy coraz częściej trafiają do sądu. Czy można temu przeciwdziałać? Czy firmy powinny we własnym interesie automatycznie wprowadzać do umów zapisy, które pozwolą łatwiej uzyskać zadośćuczynienie, jeśli pracownik naruszy reputację firmy? Między innymi o tym rozmawiali goście audycji Ludzie i Pieniądze: Piotr Urbańczyk – prezes BEST TFI i Dariusz Wieczorek – prezes HCS Polska.
– Ja chyba jestem przeciw takiemu powszechnemu dokonywaniu tego typu zapisów w umowach o pracę. W gruncie rzeczy wydaje mi się, że ważne jest to, jak definiujemy stosunek pracy. Oczywiście w regulaminach pracy w różnych zakładach, przedsiębiorstwach, czy instytucjach pracodawca moim zdaniem może, ma prawo i powinien określać różne zasady funkcjonowania takiego pracownika i to mogą być bardzo różne względy – mówił Dariusz Wieczorek.
– Sytuacja, do której się pani odniosła, to jest oczywiście przykład skrajnej głupoty tego człowieka. Po pierwsze, zrobił rzecz niedopuszczalną, poza tym był – przepraszam za słownictwo – na tyle głupi, że to nagrał – na szczęście – i jeszcze opublikował, więc dało się o złapać. Ale pracodawcy borykają się z problemem braku rąk na rynku pracy, w związku z czym nie wiem, jak do końca ta weryfikacja miałaby się odbywać. De facto jest trochę iluzoryczna, bo jeżeli ktoś szuka kogoś do obsługi imprez, firm cateringowych, no to bierze każdego „z ulicy” – dodał Piotr Urbańczyk.