Dmuchane koło ratunkowe, łabędź czy duży materac to na pewno frajda w wodzie. Ale to też duża odpowiedzialność, o której często zapominamy. A taka „amnezja” może skończyć się tragedią. O co chodzi? O historię pewnego leniwca. Ratownicy sopockiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego otrzymali zgłoszenie, że prawdopodobnie daleko od brzegu dryfuje na oponie człowiek. Rozpoczęła się akcja ratunkowa – brały w niej udział trzy jednostki motorowodne.
Dmuchane zabawki mogą być przyczyną wielu problemów i zagrożeń. Największym jest fakt, że usypiają czujność rodziców. – Uważają oni, że dziecko jest zaopatrzone w rękawki czy koło ratunkowe, a więc jest w pełni bezpieczne. Jednocześnie zapominają, że smarując ich skórę olejkiem, sprawiają, że ciało z łatwością się z takiego koła może wyślizgnąć – tłumaczy Maciej Dziubich, prezes sopockiego WOPR.
Po użyciu, z zabawki najlepiej spuścić powietrze i schować ją do torby. WOPR ostrzega przed próbami złapania porwanych przez wiatr przedmiotów, gdyż nie mamy szansy ich dogonić. – Kilka tygodni temu byliśmy świadkami utonięcia mężczyzny, który płynął za dmuchanym łabędziem. Tak bardzo chciał go złapać, że zasłabł w wyścigu, który był z góry przegrany.
Fałszywe akcje ratunkowe, to nie tylko ogromne koszty, ale również zmniejszenie bezpieczeństwa plażowiczów. – Taka sytuacja zaangażuje kilkudziesięciu ludzi, wszystkie służby działające na wodzie, kilkanaście jednostek motorowodnych i bardzo często śmigłowiec – komentuje szef sopockiego WOPR. Podczas nieobecności ratowników może dojść do groźnego wypadku, a nawet śmierci.