Zawodnicy, którzy mają ambicje na śrubowanie swoich wyników, z powodzeniem mogą wybierać Triathlon Gdańsk na dystansie olimpijskim. Szybka trasa pozwala na uzyskiwanie znakomitych wyników, co w niedzielę potwierdził Tomasz Szala z Nowej Iwicznej, który pojawił się na mecie na molo w Brzeźnie z czasem 1:59,06. Na starcie gdańskich zawodów stanęła czołówka polskich zawodników, którzy mieli do pokonania dystans olimpijski – 1500 m pływania w wodach Zatoki Gdańskiej, 40 km jazdy rowerem, w tym przez najdłuższy tunel w Polsce oraz 10-kilometrową trasę biegową pięknymi alejkami Parku Nadmorskiego tuż przy plaży.
MOCNE FALOWANIE
Już pierwsza konkurencja okazała się skuteczną selekcją, a to za sprawą stanu wody. Wyraźne falowanie miało wpływ na dyspozycję wielu zawodników i zawodniczek, sprawiając pewne trudności nawet doświadczonym pływakom. Z wodą najlepiej poradził sobie Szala, u którego pływanie jest mocną stroną.
Po zmianie na rower próbę pogoni podjął Banach, który nieco stracił na pływaniu. Jazda na dwóch pętlach trasy rowerowej, wiodącej m.in. przy Stadionie Energa Gdańsk oraz tunelem pod Martwą Wisłą, również okazała się mocną stroną zawodnika z Nowej Iwicznej, potwierdzając jego wysoką dyspozycję. Bartoszowi Banachowi udało się zmniejszyć stratę do głównego rywala i na trasę biegową w Parku Nadmorskim im. R. Reagana ruszył za plecami Szali.
ZABRAKŁO PRZYGÓD
Warunki pogodowe sprzyjały osiąganiu dobrych wyników. Znakomicie wykorzystał je Tomasz Szala, który linię mety wyznaczoną na deskach molo w Brzeźnie minął z wynikiem 1:59,06. Drugie miejsce przypadło Bartoszowi Banachowi, który finiszował z czasem 1:59,43. Trzeci Jakub Ruciński stracił do rywali już sporo, bo niemal 5 minut. Jego rezultat to 2:04,14. Zwycięzca podkreślał, że na trasie nie zabrakło „dodatkowych wrażeń” i przygód, ale wszystko dobrze się skończyło.
– Ostatnio trochę odpuściłem pływanie, bo trenuję z pływakami, a ponieważ oni skończyli sezon, trudno mi się zmotywować, żeby pływać samemu. Na rowerze zawsze przyjemnie się jeździ, dlatego uważam, że to moja najmocniejsza strona. Zresztą mogę mówić o pechu na trasie, bo zgubiłem mój aerodynamiczny bidon z własnym izotonikiem. Dopiero jak złapałem kubek z piciem, trochę się uspokoiłem. Plan był taki, żeby na trasę biegową wybiec przed Bartkiem i tam kontrolować przewagę i to się udało – mówił Tomasz Szala.
WARTO WALCZYĆ DO KOŃCA
O tym, że warto walczyć do końca, przekonała się Aleksandra Sypniewska-Lewandowska, która przez większość trasy cieszyła się z tego, że skończy jako… druga. Nie dawała jednak za wygraną i w rezultacie triumfowała w Gdańsku po raz pierwszy. Zawodniczka Tridea Team poprawiła swoje osiągnięcie z 2018 r., kiedy to zajęła w Gdańsku drugie miejsce. Z wynikiem 2:21,23 pokonała drugą na mecie Joannę Skutkiewicz – 2:22,02. Na miejscu trzecim zawody ukończyła Marta Kalinowska-Biegała – 2:25,36.
– Na pływaniu bardzo się przestraszyłam, jestem doświadczona, trenuję triathlon od 16 lat, ale lęku przed taką falą w sobie nie pokonałam. Dlatego w wodzie przegrałam z samą sobą, musiałam się uspokajać. Rower poszedł super, biegło się bardzo przyjemnie. Z Asią znamy się bardzo dobrze, wiemy, gdzie są nasze mocne i słabe strony. Ona lepiej pływa, jest też bardzo mocna na rowerze, natomiast ja szybciej biegam. Goniłam ją cały wyścig i jak zobaczyłam jej plecy, włączyłam turbodoładowanie. Pyknęło, jak się to mówi. I udało się wygra! – cieszyła się na mecie najszybsza z pań.
Dzień wcześniej przy molo w Brzeźnie wystartowali najmłodsi zawodnicy. Triathlon Gdańsk dla Dzieci był imprezą towarzyszącą głównych zawodów.