Lechia po 36 latach wraca do Europy. Bohaterowie z 1983 roku wspominają Juventus i typują mecz z Broendby

Jacek Grembocki pół roku wcześniej skończył 18 lat. Lech Kulwicki jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej kopał piłkę na Bałdowskiej w Tczewie, dla Jerzego Jastrzębowskiego to była pierwsza praca trenerska. Trzecioligowiec z Gdańska, zdobywca Pucharu Polski, miał w swych szeregach 12 wychowanków. Po przeciwnej stronie stanęli Boniek, Rossi, Platini i Scirea. Po 36 latach Lechia o miejsce w Lidze Europy zagra z duńskim Broendby IF. To nie będzie – jak wtedy – mecz o honor, tylko gra o awans.

– Wtedy pierwszy raz zobaczyłem zawodową piłkę. Różnica była ogromna. Staraliśmy się być tacy jak oni – wspomina 18-letni wówczas Jacek Grembocki. – To były gwiazdy mundialu z 1982 roku. Mogliśmy przeciwko nimi zagrać. To było najważniejsze. Zbigniew Boniek był moim idolem. Grał w najlepszym klubie na świecie. Chciałem mieć jego koszulkę. Poprosiłem go przed meczem o nią. Odparł, że jeśli nie będę go faulował, to ją dostane. W ten sposób stałem szczęśliwym posiadaczem koszulki Zbigniewa Bońka – dodaje.

TRAPATTONI – ŻYWA LEGENDA

– To zdecydowanie jeden z najważniejszych meczów w moim dorobku. Trener Giovanni Trapattoni to legenda. Możliwość uściśnięcia jego dłoni w meczu pucharowym była czymś niesamowitym – dzieli się wspomnieniami ówczesny trener Lechii Jerzy Jastrzębowski. – Do 30-40 minuty na ławce Juventusu było wielkie poruszenie. Przy wyniku bezbramkowym nic się specjalnego nie działo. Miło było patrzeć, jak się denerwują – wspomina szkoleniowiec.

ROSSI POZA ZASIĘGIEM

– Rysiek Polak oraz Jerzy Kruszczyński tworzyli bardzo groźna parę napastników – ocenia po latach ówczesny kapitan Lechii Gdańsk Lech Kulwicki. – Każdy chciałby mieć koszulkę, chociażby Rossiego. Wyszło tak, że zamieniłem się z Domenico Penzo, który strzelił nam trzy gole w Turynie.

GREMBOCKI: ZE WSKAZANIEM NA LECHIĘ

Po 36 latach Lechia znów jest w europejskich pucharach. Bohaterowie meczu z Juventusem wierzą w biało-zielonych również w starciu z duńskim Broendby.

– Wygrana byłaby niespodzianką, ale stawiam na Lechię – mówi Jacek Grembocki. Od meczów z Juventusem wszystko jest inaczej. Mamy bazę na europejskim poziomie z przepięknym stadionem. Piłkarzom niczego nie brakuje, są ograni także w Europie. To zupełnie inaczej niż 36 lat temu, kiedy w kadrze na mecz z Juventusem było 12 wychowanków Lechii. Pamiętajmy jednak, że biało-zieloni są beniaminkiem Ligi Europy i nie wiadomo jak zareagują. Jeśli nasi piłkarze się nie spalą, to mecz typuję ze wskazaniem na Lechię.

KULWICKI: TRENER LIDEREM DRUŻYNY

– Każdy wynik jest możliwy – zakłada kapitan Lechii w meczu z Juventusem. – Broendby to trudny przeciwnik, ale moim faworytem jest… trener Piotr Stokowiec. On i Waldemar Fornalik to ludzie, którzy umieją pokierować zespołem, właściwie zareagować na przebieg gry, dokonać zmiany i odwrócić losy spotkania. Życzę zwycięstwa i będę trzymał kciuki, oczywiście siedząc na trybunach.

JASTRZĘBOWSKI: NIE STRACIĆ GOLA

– Przede wszystkim nie można stracić gola, bo rywal na pewno jest w zasięgu – mówi trener Jerzy Jastrzębowski. – Najlepiej wygrać, bo Lechię stać na strzelenie gola na wyjeździe. Kamil Wilczek to bardzo dobry napastnik, ale można go zatrzymać. Lechię naprawdę stać na awans, ale podkreślam, pod warunkiem, że w Gdańsku nie straci bramki.

MAMY LEPSZEGO KIEROWCĘ

– Korzystny wynik to będzie jedna bramka więcej, niż strzeli rywal. Mamy drużynę dojrzałą do odnoszenia sukcesów. Jestem spokojny – deklaruje kustosz Muzeum Lechii, Zbigniew Zalewski. – Mamy znakomitego kierowcę, który wie, jak poprowadzić biało-zielony team. Wie kiedy wcisnąć gaz, a kiedy przyhamować. Nazywa się Piotr Stokowiec. On jest fundamentem nadziei na dobry wynik – podsumowuje Zalewski.

Włodzimierz Machnikowski/mrud
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj