Już po raz ósmy będą poszukiwali polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł. W poniedziałek ekipa Santi Odnaleźć Orła wyruszyła na ekspedycję w kierunku Morza Północnego.
Legendarna jednostka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach podczas patrolu na Morzu Północnym w 1940 roku. W minionych latach wraku szukano w miejscu, w którym według historyków mogło dojść do przypadkowego ostrzelania polskiego okrętu przez brytyjski samolot. Poszukiwania nie przyniosły jednak skutku, dlatego w tym roku będą prowadzone na bazie innej hipotezy.
– Orzeł nie kontaktował się z bazą od momentu wyjścia z portu. To się wcześniej nie zdarzało. W związku z tym zakładamy, że coś złego mogło wydarzyć się niedługo po wyjściu w morze. Tam mogły przytrafić się różne problemy. Orzeł miał do pokonania np. duże wypłycenie nazywane „Dogger Bank”. Głębokość wynosi tam w niektórych miejscach jedynie kilkanaście metrów. Mógł też zostać uszkodzony przez minę – mówi dr Benedykt Hac, szef zespołu hydrograficznego.
WYRUSZYLI DO DUŃSKIEGO THYBORON
7-osobowa ekipa wyruszyła z Gdyni w kierunku duńskiego Thyboron w poniedziałek rano. Tam czeka na nich statek „NEMO A”. Jednostka wyposażona będzie w specjalistyczny sprzęt hydrograficzny, który na potrzeby wyprawy zostanie przetransportowany z Gdyni.
– Tradycyjnie zabieramy ze sobą najlepszej klasy sprzęt badawczy, pod względem technicznym jesteśmy przygotowani na najwyższym poziomie – mówi dr Hac.
WIERZĄ, ŻE TYM RAZEM SIĘ UDA
– Po cichu liczę, że uda nam się odkryć Orła tym razem, ale tak jak wielokrotnie już powtarzałem, szukamy aż do skutku – mówi szef ekipy Tomasz Stachura.
Ekspedycja potrwa ok. dwóch tygodni, choć jak zawsze w takich sytuacjach wiele zależy od pogody.
Sylwester Pięta/mkul