Rośnie liczba zwierząt w słupskim schronisku. Właściciele oszukują, porzucają albo szukają „hotelu”

O połowę wzrosła liczba psów i kotów w schronisku dla zwierząt w Słupsku. Większość to „ofiary” wakacyjnych wyjazdów. Zwierzęta najczęściej pozostawiane są na terenie miasta. Znajdowane są na klatkach schodowych, przed sklepami i na dużych parkingach. Właściciele się po nie nie zgłaszają.

Jak powiedziała Marta Śmietanka, kierownik Schroniska dla Zwierząt w Słupsku, jeśli właściciel jedzie na wakacje, a ma chorego psa, to niestety kończy się to bardzo często w jeden sposób.

„NIE MA REGUŁY. KAŻDA SYTUACJA JEST INNA”

– Z ludźmi bywa bardzo różnie. Ostatnio znaleźliśmy na klatce schodowej owczarka, który był bardzo chory. Porzucane są również psy rasowe. Nie ma reguły. Każda sytuacja jest inna – mówi. – Często bywa też tak, że ludzie oszukują. Mówią, że zwierzę znaleźli, a tak naprawdę później dochodzimy do tego, że te zwierzaki były ich – dodaje Marta Śmietanka.

Aktualnie w słupskim schronisku przebywa około 120 zwierząt – 80 kotów i 40 psów. Jeszcze w marcu było ich o połowę mniej.

„WIELE OSÓB POZBYWA SIĘ PROBLEMU”

– Okres od maja do końca września dla wielu osób jest bardzo często czasem odpoczynku i urlopu. Niestety, mimo rosnącej świadomości ludzi, to wciąż zauważamy, że wiele osób bardzo szybko pozbywa się problemu i porzuca swojego zwierzaka. To jest bardzo przykre – przyznaje kierownik słupskiego schroniska.

SCHRONISKO TO NIE HOTEL DLA ZWIERZĄT

Dyrekcja schroniska przyznaje, że bardzo często właściciele zwierząt przyjeżdżają i proszą o zajęcie się psem lub kotem na czas ich wyjazdu. Jednak placówka nie świadczy takich usług.

– To jest schronisko, tu wiele zwierząt jest chorych i nikomu nie możemy pomóc w ten sposób. Odpłatnie, czy za darmo, po prostu tak nie robimy – podkreśla Marta Śmietanka.

Niechlubnym rekordem słupskiego schroniska jest pies, który na swoją adopcję czeka już 11 lat. 

Paweł Drożdż/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj