Kacper Płażyński, szef klubu gdańskich radnych Prawa i Sprawiedliwości, pyta prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz, czy ta zamierza tolerować fakt, że w radach nadzorczych miejskich spółek zasiadają ludzie skazani wyrokiem sądu. Chodzi o Halinę P., która – zdaniem sądu – nie dopełniła obowiązków przy przejęciu przez prywatnego inwestora budynku przy al. Grunwaldzkiej 597. A problem z tą kamienicą jest już od ponad trzech lat.
Budynek przy alei Grunwaldzkiej 597 w Gdańsku, niedaleko Drogi Zielonej, to charakterystyczny punkt okolicy. Od dłuższego czasu pojawiają się na nim napisy stwierdzające, że w jego bezpośrednim sąsiedztwie przeprowadzana jest nielegalna budowa. Obecnie „zdobią” go hasła „Mafia buduje”. O co chodzi?
SPRZEDANI Z BUDYNKIEM
Jak pisaliśmy w styczniu tego roku, „kamienica wraz z lokatorami została sprzedana prywatnemu inwestorowi za 400 tysięcy złotych. Później okazało się, że jej wartość to co najmniej milion złotych. Najbardziej poszkodowani byli jednak lokatorzy, którzy początkowo byli zapewniani, że nie mają czym się martwić. Jednak na początku 2016 roku dostali informacje o zdaniu mieszkań i rozliczenia się z inwestorem”.
„POLECĄ GŁOWY”
Według ustaleń śledczych budynek stanowi własność Gminy Miejskiej Gdańsk. I to właśnie do miejskich urzędników pretensje ma Kacper Płażyński, szef gdańskiego klubu radnych PiS.
– Mieszkańcy tej kamienicy poddani byli szykanom, gnębieniu psychicznemu, mieli być wyrzuceni na bruk. Władze Gdańska umywały ręce, mówiły, że jest wszystko w porządku – przypomina. – W lutym 2018 roku interweniowałem w tej sprawie, mówiłem, że za tę bierność urzędników miejskich i za to, że udają oni, że ta kamienica nie należy do miasta, kiedyś – mówiąc kolokwialnie – polecą głowy.
I – jak wskazuje Płażyński – poleciały. Konkretnie jedna. Mowa tu o Halinie P., byłej wicedyrektor Wydziału Skarbu w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Jak informuje radny, niedawno została ona skazana za niedopełnienie obowiązków właśnie w sprawie budynku przy Grunwaldzkiej 597. Jak zauważył radny, wciąż zasiada ona w radzie nadzorczej miejskiej spółki Arena Gdańsk Operator.
Od lewej: radny Kacper Płażyński i mieszkańcy – Józef Wiśniewski i Krzysztof Krasa (fot. Radio Gdańsk/Michał Rudnicki)
– Czy pani prezydent Aleksandra Dulkiewicz zamierza tolerować na wysokim szczeblu w miejskich spółkach i urzędzie miasta już nie tylko osoby, które mają zarzuty, ale również te skazane wyrokiem sądu za niedopilnowanie sytuacji i działania niezgodne z prawem? – pyta Kacper Płażyński.
„ZERO ODZEWU”
Radny zarzuca też władzom miasta, że mimo wyroku potwierdzającego racje mieszkańców, ich sytuacja życiowa nie poprawiła się. Okolica budynku jest zaśmiecona, m.in. przez odpady pochodzące z sąsiedniej budowy.
– Od czasu wyroku władze Gdańska nie zwróciły się do mieszkańców kamienicy z jakąkolwiek ofertą pomocy czy chęcią wyjaśnienia sytuacji. Zero odzewu, zero zainteresowania – grzmi Płażyński.
„STRASZYLI NAS MAFIĄ”
O swoich problemach otwarcie mówią mieszkańcy. Skarżą się zarówno na opieszałość urzędników, jak i groźby ze strony nowych właścicieli terenu, którzy – jak się okazuje – wcale nie muszą nimi być.
– Wszystkie pisma z urzędu miejskiego wrzucane były do skrzynki albo wkładane w drzwi. Przez trzy lata nikt się nami nie zainteresował, nikt nie chciał nas przyjąć. Usłyszeliśmy, że w tej kamienicy mieszka margines społeczny, który nie płaci za czynsz. Czy ja jestem marginesem? – pyta retorycznie Józef Wiśniewski, jeden z mieszkańców feralnego bloku. – Właściciele sąsiedniego budynku straszyli nas mafią pruszkowską, mówili, że powybijają nam zęby, odłączono nam prąd na klatce, budynek był też podpalany.
Tak wygląda podwórze opisywanego budynku (fot. Radio Gdańsk/Michał Rudnicki)
– To nasz wspólny dramat – dodaje inny z lokatorów, Krzysztof Krasa – Mieszkamy tu kilkadziesiąt lat, nikt nie poinformował nas o tym, że sprzedano nas razem z budynkiem. Nie wiemy, co dalej. Piwnice są pozalewane, zasypane są rury odprowadzające wodę. Wszystko wygląda tak, jakby kamienica była przygotowywana do wyburzenia. Chcemy, by wróciła ona do miasta i by to nim zarządzało.
CO DALEJ?
Jak poinformował Kacper Płażyński, toczy się postępowanie w sprawie unieważnienia aktu notarialnego i uznania własności budynku przez miasto Gdańsk.
– Musimy zaczekać na uporządkowanie sytuacji prawnej. Nie wyobrażam sobie, by urzędnicy miejscy blokowali mieszkańcom, którzy żyją w niej od kilkudziesięciu lat, możliwość wykupu swoich lokali z bonifikatą. Oczekujemy też sprawiedliwości i tego, że władze miasta poczują, że są za coś odpowiedzialne. Powinny one stanąć na głowie, by tym ludziom ulżyć w każdy możliwy sposób, bo przez trzy lata nie znalazły nawet chwili, by interweniować w tej sprawie i były współodpowiedzialne za ich dramat – dodał
WŁADZE MIASTA ODPOWIEDZĄ
Do tematu budynku przy Grunwaldzkiej 597 w Gdańsku będziemy wracać. Również rzecznik prezydenta Gdańska zapowiedział, że władze miasta w najbliższych dniach odniosą się do sprawy Haliny P. i pytań stawianych przez Kacpra Płażyńskiego.
mrud