Mieszkaniec Słupska znalazł w ogródku martwą kunę. Miał obawy, poprosił o pomoc. I nic

Nietypowy kłopot mieszkańca Słupska, który w ogródku znalazła martwą kunę. Mężczyzna obawiał się, że zwierzę mogło być chore na wściekliznę i poprosił o pomoc w usunięciu służby miejskie. Wszyscy mu odmówili.

Początkowo chciał zawiadomić policję, ale ostatecznie poinformował straż miejską. – Tam bardzo miły pan powiedział, że powinni mi pomóc w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej. Tam z kolei powiedzieli, że to nie ich problem. Ponownie zadzwoniłem do straży miejskiej. Tam dyżurny obiecał spróbować mi pomóc, ale po kilku godzinach oddzwonił, że po konsultacji z urzędem miasta nie może tego zrobić. Skoro zwierzę padło na terenie prywatnym, to nie jest to problem gminy – mówi w rozmowie z naszym reporterem mieszkaniec Słupska.

– Zadzwoniłem do Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej, gdzie usłyszałem, że miasto powinno pomóc w takiej sytuacji, bo rzeczywiście nie wiadomo, dlaczego zwierzę padło. Nic się nadal nie dzieje, martwa kuna leży – dodaje.

„PRZEPISÓW NIE OBEJDZIEMY”

– Nie obejdziemy w żaden sposób przepisów. To jest teren prywatny. Gdyby martwe zwierzę leżało na terenie miejskim, to w takim przypadku Zarząd Infrastruktury Miejskiej zleca Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej usunięcie takiego znaleziska. Wiem, że straż miejska przekazała panu kontakt do firmy, która się tym zajmuje – mówi Monika Rapacewicz z Urzędu Miejskiego w Słupsku.

– Nie wiem, dlaczego ja mam się tym zajmować? Przecież dzikie zwierzę należy do Skarbu Państwa i ktoś się powinien tym zająć. A co jeśli kuna była chora na wściekliznę? – zastanawia się mężczyzna.

Martwa kuna nadal leży w ogródku przy ulicy Brzozowej.

Przemek Woś/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj