Po raz pierwszy żegnał się z Barçą w 1992 roku, gdy jako junior tymczasowo przenosił się na Teneryfę. Po raz drugi w 2014, po 12 latach gry w pierwszym zespole. Po raz trzeci zaś – w poniedziałek, mając na koncie zaledwie trzy miesiące w roli trenera drużyny U19.
W pierwszym zespole Barcelony zadebiutował 14 sierpnia 2002 roku, w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów, przeciw… Legii Warszawa. Od wtedy, Camp Nou stało się jego domem na kolejnych dwanaście lat. Víctor Valdés czuje, że popełnił błąd, wracając do Barcelony, która „nie jest już tym samym klubem, jakim była, gdy w niej grał”.
Posłuchaj audycji:
KONTROWERSYJNY NIE OD DZIŚ
Valdés nigdy nie należał do zawodników nadmiernie spokojnych. Najwięcej kontrowersji dostarczał jednak dopiero po zakończeniu gry w Barcelonie, m.in. ścierając się z ówczesnym trenerem Manchesteru United, Louisem Van Gaalem.
Gdy pod koniec sezonu 2016-17 były golkiper Barçy zawiesił buty na kołku, spędzając swój ostatni rok gry w Middlesbrough, pół roku później skasował wszystkie swoje konta z portali społecznościowych. – Kiedy pewnego dnia światła zgasną, będę spędzał czas z moimi dziećmi, ucząc je życia. Mam nadzieję, że trudno mnie będzie wtedy znaleźć – zapowiadał kilka lat wcześniej.
Objąwszy stanowisko trenera Barcelony U19, postanowił szybko „nadrobić” ten czas.
W połowie września został wyrzucony z ławki na trybuny, za posłanie sędziego do diabła (wersja łagodna). Był to jego pierwszy mecz ligowy w roli trenera. W ubiegłym tygodniu dość dosadnie wyraził swoją frustrację związaną z faktem, iż jego drużyna nie może na co dzień grać na nowo wybudowanym stadionie Estadi Johan Cruyff – przeznaczonym dla Barcelony B, drużyny kobiet oraz na mecze Barcelony U19 w ramach UEFA Youth League.
MIARKA SIĘ PRZEBRAŁA
Jeszcze przed oficjalnym rozwiązaniem kontraktu, klub nieoficjalnie podawał liczne powody, dla których jego cierpliwość do Víctora Valdésa skończyła się w tak krótkim czasie. Złe zachowanie, słabe wyniki oraz „niezrozumiały” system taktyczny były jednymi z nich.
„W swojej osobistej podróży donikąd, Valdés w przeciągu kilku dni zdołał doprowadzić do poważnych kłótni – bez żadnego powodu, który by je usprawiedliwiał – z pracownikami biura prasowego klubu, z zawodnikami i ich rodzinami, z pracownikami sztabu oraz, w końcu, z Patrickiem Kluivertem [dyrektor sportowy drużyn młodzieżowych – przyp. red.], osobą kluczową, z którą miał budować swój projekt” – pisał jeszcze przed oficjalnym komunikatem Barcelony felietonista dziennika Sport.
NIETYKALNA TIKI-TAKA
Nieco odmienną stronę sytuacji byłego reprezentanta Hiszpanii przedstawiła inna z katalońskich gazet, Mundo Deportivo.
Patrick Kluivert miał nieustannie wymuszać na Valdésie wystawianie zawodników, na których były bramkarz w ostatnim czasie nie stawiał – a na których w przyszłości planuje liczyć Barcelona, w kontekście pierwszej drużyny.
Ponadto, problematyczna okazała się niezależność trenera w kwestii ustawienia. Zadaniem dyrektora sportowego było egzekwowanie od Valdésa systemu 4-3-3, bo taka jest wieloletnia taktyka, a wręcz tradycja klubu. Ten zaś w ostatnim czasie korzystał swobodnie z ustawienia 4-4-2. – Moją drużynę ustawiam ja – miał odpowiedzieć Kluivertowi podczas spotkania.
KIBICE SĄ POD WRAŻENIEM
Klub, jak wskazuje poniedziałkowa decyzja o zwolnieniu byłego piłkarza, mocno zawiódł się na swoim wychowanku. Zupełnie przeciwne stanowisko zajmują kibice.
„W pełni popieram Víctora Valdésa. W szatni powinien rządzić trener, a nie być czyjąkolwiek marionetką”, napisał na Twitterze jeden z nich. „Wstyd mi, że muszę patrzeć na to przedstawienie, i że klub nie szanuje osób, które się z niego wywodzą”, dodał inny. „Barcelona chce wyrzucić Valdésa, bo nie jest marionetką klubu, której mogą mówić, co ma robić. Wierzy w swoją ideę i będzie jej bronił aż po grób. Chcę tego pana na stanowisku trenera pierwszej drużyny, od zaraz”, napisał kolejny.
Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.