Gdańsk nie rozwiąże przed czasem umowy ze spalarnią niebezpiecznych odpadów Port Service z obawy o posądzenie o niegospodarność. „Miasto powinno ruszyć do boju razem z mieszkańcami” – podkreśla Tomasz Rakowski, kandydat PiS do Sejmu, który w sprawie likwidacji zakładu zebrał już ponad 500 podpisów. Temat spalarni Port Service regularnie powraca. W zeszłym roku, w okresie kampanii samorządowej, nieżyjący prezydent Paweł Adamowicz oznajmił, że nie przedłuży umowy ze spalarnią, która obowiązuje do 2024 roku.
Natomiast w obecnej kampanii parlamentarnej od końca września trwa akcja zbierania podpisów w sprawie likwidacji zakładu wśród mieszkańców Nowego Portu. Dodatkowo odbyło się też spotkanie polityków PiS z mieszkańcami tej dzielnicy, a poseł Andrzej Kobylarz w sprawie wypowiedzenia umowy dzierżawy spółce wystosował zapytanie do władz Gdańska.
ROZWIĄZANIE UMOWY BĘDZIE ZBYT KOSZTOWNE
– Rozwiązanie umowy nie byłoby możliwe bez kosztownego i długotrwałego postępowania. Z umowy wynika, że wszystkie nakłady poniesione przez firmę na rozbudowę, naprawę, remonty, musiałby zostać zwrócone. Na tym etapie sprawa takiego postępowania mogłaby być uznana za bezpodstawną i moglibyśmy spotkać się z zarzutem znamion niegospodarności – podkreśla Olimpia Schnerider z gdańskiego magistratu.
Ponadto wypowiedzenie umowy w wyniku zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu na Westerplatte, gdzie siedzibę ma Port Service, musiałyby by skutkować udostępnieniem terenów zastępczych na prowadzenie działalności.
Problem w tym, że miasto już w 2016 roku oferowało Port Service tereny przy rafinerii, z których firma nie chciała skorzystać.
POSTAWA MIASTA JEST ZBYT BIERNA
Mieszkańcy Nowego Portu od lat podkreślają swoje obawy, że zakład przyjmuje niebezpieczne odpady, nie tylko z Polski, ale i ze świata i że nie wiadomo co jest spalane. Często skażą się na chemiczny gryzący zapach wydobywający się z kominów spalarni.
– Port Service w piśmie do mnie przyznał, że przechodzą częste kontrolę, w nawiasie dopisali, że nawet niezapowiedziane. Więc to brzmi tak, jakby większość tych kontroli była zapowiedziana. Ale tu chodzi o to, że to spalanie bardzo często rozpoczyna się w godzinach popołudniowych i wieczornych i to występuje w pewnym momencie czasu przez kilkanaście godzin i to wtedy należałoby sprawdzić – podkreśla Tomasz Rakowski. – Dlatego bierność miasta w tym wypadku jest skandaliczna, oczekiwalibyśmy tutaj stanowczych działań, a nie tylko postawy na zasadzie odpowiedzi na jakieś społeczne, lokalne inicjatywy. Miasto powinno ruszyć do boju razem z mieszkańcami, a nie oczekiwać że mieszkańcy coś zrobią i wtedy reagować.
Rakowski zapowiedział też, że działalność uciążliwych zakładów przemysłowych i chemicznych należy uregulować w całej Polsce, chociażby ustawą odorową, która by zdefiniowała, jakie poziomy przykrego zapachu są szkodliwe dla mieszkańców.
PRZYKRE ZAPACHY POCHODZĄ Z PORTU?
Port Service odpiera zarzuty i w oświadczeniu na swojej stronie zaznacza, że to nie on jest źródłem uciążliwych zapachów, ale liczne przeładunki mazutu przy nabrzeżach portowych.
Firma tłumaczy też, że jest kontrolowana co najmniej 15 razy w roku, przez niezależne instytucje jak: Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, inspekcję sanitarną, Urząd Morski, straż pożarną, policję, inspekcję pracy, nadzór budowlany, służby celne.
„Przez ostanie lata kontrole (w tym niezapowiedziane) naszego zakładu potwierdziły, że poddajemy się rygorom pracy i spełniamy wymagania prawne. W pełni realizujemy wprowadzone przez rząd Premiera Morawieckiego regulacje prawne, które eliminują możliwość jakichkolwiek niekorzystnych dla otoczenia emisji” – czytamy w oświadczeniu na ich stronie.
Tomasz Rakowski był także gościem Radia Gdańsk. Rozmowę, którą poprowadził Jarosław Popek, można wysłuchać tutaj:
Katarzyna Moritz