Od trzech odbić do trzech dyscyplin. Transformacja Magdaleny Lenz z siatkarki w Ironmankę [NIEZNANI, A SZKODA]

0122764146

Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział jej, że weźmie udział w mistrzostwach świata w triathlonie, pomyślałaby, że zwariował. Wtedy bowiem była profesjonalną… siatkarką. Jak połączyć dwie, tak różniące się od siebie, dyscypliny? I którą z nich poleciłaby młodym zawodniczkom, które trenuje w Starogardzie Gdańskim? W cyklu „Nieznani, a szkoda” przedstawiamy Magdalenę Lenz.

Złoto, srebro i brąz mistrzostw Polski w kategoriach młodzieżowych, a później lata gry w siatkówkę na poziomie pierwszej i drugiej ligi, m.in. w Gedanii Gdańsk, Treflu Sopot i klubach z Rumi, Stężycy i Świecia. Mistrzostwo Polski na dystansie średnim i dwukrotny udział w mistrzostwach świata w triathlonie, w tym jeden zakończony na piątym miejscu w swojej grupie wiekowej. Do tego jeszcze tytuł najlepszej w kraju w duathlonie. Nie, to nie osiągnięcia dwóch czy trzech osób, a jednej Magdaleny Lenz – na co dzień skromnej nauczycielki wychowania fizycznego i trenerki siatkarskiej młodzieży ze Starogardu Gdańskiego.

ROWER? PŁYWANIE? A W ŻYCIU!

Magda zaznacza, że gdyby w 2014 roku wróżka powiedziała jej, że pojedzie kiedyś na mistrzostwa świata w triathlonie, pomyślałaby, że ta zwariowała.

– Nie wyobrażałam sobie wówczas życia bez siatkówki, a pływanie i jazda na rowerze nigdy nie należały do moich ulubionych sportów – opowiada. – Po sezonie skończył mi się jednak kontrakt w Świeciu, odzywała się moja stara kontuzja kolana, a ponadto chciałam wrócić do domu i skupić się na pracy zawodowej – wspomina.

 2007 rok, Magda Lenz (w środku, z medalem w zębach) wraz z koleżankami z Gedanii Gdańsk po zdobyciu wicemistrzostwa Polski juniorek. Większość siatkarek z tego zdjęcia (m.in. Berenika Tomsia, Maja Tokarska, Agata Witkowska) obecnie gra na poziomie LSK lub reprezentacji (fot. archiwum prywatne)

A MOŻE BY TAK POJECHAĆ NA MISTRZOSTWA ŚWIATA?

Bez sportu nie wytrzymała jednak długo. Znajomy na siłowni opowiedział jej o triathlonie. To miało być zwykłe hobby, ale szybko znalazła ambitny cel: wyjazd na mistrzostwa świata.

– Kiedy zaczynałam przygodę z triathlonem w 2015 roku, w Gdyni pojawiły się zawody z cyklu Ironman 70.3, w których można było zdobyć przepustkę na mistrzostwa świata. Pomyślałam, że fajnie byłoby powalczyć o kwalifikację – opowiada o momencie, w którym pomyślała, że ten sport może być dla niej czymś więcej niż tylko sposobem spędzania wolnego czasu.

Teraz, choć trenuje dopiero od czterech lat, ma na swoim koncie już dwa starty w gronie najlepszych amatorów z całego świata. W tym roku w Nicei była piątą zawodniczką w grupie wiekowej 30-34. W przyszłym roku z mistrzostw świata w Nowej Zelandii chce wrócić z medalem. A to nie koniec jej planów.
 

35 m-100911721-DIGITAL HIGHRES-2981 058567-32409011

.Magda kończy mistrzostwa świata Ironman 70.3 jako piąta zawodniczka w swojej kategorii (fot. archiwum prywatne) 

NA CO DZIEŃ – PANI OD W-FU

Triathlonowe starty łączy z pracą nauczycielki wychowania fizycznego i wychowawcy w szkole podstawowej, prowadzi też siatkarskie treningi dla młodzieży. Gdyby jedna z jej zawodniczek, zainspirowana jej dokonaniami, zaczęła zastanawiać się, czy wybrać siatkówkę, czy triathlon, nie byłaby w stanie jej doradzić.

– Powiedziałabym, żeby wybrała tę, w której się lepiej czuje. Staram się przekazywać im cechy, których nauczyłam się, trenując każdy z tych sportów – podkreśla Lenz.

Czy na początku dzieliła trasę na sety? Czy zdarza jej się jeszcze odbijać piłkę? Czym są „ustawki”, a czym „triathlonowy święty Graal”? Posłuchaj całej rozmowy z Magdaleną Lenz i… jej podopiecznymi.

Michał Rudnicki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj