W końcu udało się strzelić dwie bramki, ale skuteczności zabrakło w kluczowym momencie. Gdańscy hokeiści z piątą porażką z rzędu

Hokeiści Lotosu PKH zanotowali piątą porażkę z rzędu. Gdańszczanie w końcu strzelili więcej niż jedną bramkę, prowadzili z Energą Toruń, ale pozwolili rywalowi doprowadzić do remisu i dogrywki. Ostatecznie przegrali po rzutach karnych. Mecz dla gdańszczan zaczął się po prostu fatalnie. Nie minęło nawet dziesięć minut gry, a już gospodarze przegrywali. Daniel Minge wykorzystał asystę Fraszki i bez problemów wyprowadził gości na prowadzenie. A mogło być dokładnie odwrotnie, bo minutę wcześniej Szymon Marzec w sytuacji sam na sam nie dał rady Spesnemu.

Lotos PKH przegrywał, ale choć atakował, to sporo sytuacji stwarzali też torunianie. Tomas Fucik – jak zazwyczaj – miał pełne ręce roboty, ale do końca pierwszej tercji ze swoich obowiązków wywiązywał się bez zarzutu.

SKUTECZNY DUET

Gdańszczanie inicjatywę przejęli po pierwszej przerwie. Dalej Fucik musiał być czujny, ale jego partnerzy coraz mocniej napierali na przyjezdnych. Problemem było tylko to, o czym ostatnio mówiło się najgłośniej, kiedy przychodziło do analizowania problemów – skuteczność. W końcu, kiedy wydawało się, że już wynik nie ulegnie zmianie w drugiej tercji, bramkę rywala odczarował Ladislav Havlik. Czech wykorzystał podanie Petra Polodny i doprowadził do wyrównania.

Panowie rolami zamienili się sześć minut po rozpoczęciu trzeciej tercji. Tym razem Havlik dograł, a Polodna wykończył. Po raz pierwszy od pięciu meczów Lotos PKH strzelił więcej niż jedną bramkę. Mogło być jeszcze lepiej, bo Havlik na osiem minut przed końcem miał sytuację sam na sam, ale nie trafił nawet w światło bramki.

Torunianie ruszyli do ataków, walczyli do końca. W 56. minucie Kozłow trafił w poprzeczkę. Dwie minuty później skuteczniejszy był Serguszkin. Rosjanin doprowadził do remisu, a jak okazało się kilkadziesiąt sekund później, także do dogrywki.

W niej, choć po obu stronach sytuacji nie brakowało i znów wykazać musieli się Fucik oraz Spesny, bramki ostatecznie nie padły. O ostatecznym wyniku decydować musiały rzuty karne. I po raz kolejny wróciły demony, które przez chwilę wydawały się już przegonione. Seria rzutów karnych była popisem nieskuteczności gdańszczan. Cztery próby – wszystkie zepsute. Torunianie wykorzystali dwie i wygrali całe spotkanie. Dla Lotosu PKH to piąta porażka z rzędu.

 
Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj