Zdarza się, że to my umieramy przed naszymi pupilami. „Musi być ktoś, kto się zajmie zwierzakiem”

„Umrzeć – tego się nie robi kotu” – pisała Wisława Szymborska. Ale jednak to się zdarza. I musimy wcześniej pomyśleć o tym, kto po naszym odejściu zajmie się naszym ukochanym pupilem.

– Musi być ktoś z rodziny lub przyjaciół, kto zajmie się zwierzakiem, nie można zostawić psa czy kota na pastwę losu. Apeluję również do sąsiadów. Zdarza się, że zwierzak wyje w pustym mieszkaniu, nie ma wody i jedzenia i ludzie są na to zobojętnieni. Musi być jakiś sposób, by wejść do takiego mieszkania, może wystarczy zadzwonić na policję? – mówiła Agnieszka Kępka, behawiorystka, międzynarodowy sędzia kynologiczny.

(Fot. Pixabay)

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj