„Moja flaga dla Bale’a: Out, out, out. W tej kolejności”. Spór na linii Walijczyk – Real będzie miał dziś ciąg dalszy [POSŁUCHAJ]

W ciągu ostatnich trzech lat ominęło go ponad 50 spotkań Realu Madryt. Z komentarzy, że od klubu ważniejsza jest dla niego nie tylko reprezentacja Walii, ale i gra w golfa, nie robi sobie nic. Dziś czeka go na Santiago Bernabéu kolejna przykra noc.
– Priorytety Bale’a to Walia, golf, i dopiero potem Real Madryt – mówił niedawno poirytowany były piłkarz Królewskich Perdrag Mijatovic, komentując sytuację Walijczyka na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy.

Kapitan reprezentacji Walii, wskutek urazu doznanego podczas październikowego meczu kadry przeciw Chorwacji, przez miesiąc leczył kolejną z licznych kontuzji. Do gry wrócił w połowie listopada, tak jest, na mecz reprezentacji – tym razem z Azerbejdżanem. Na trybunach furorę robiła tej nocy flaga z hasłem: „Walia, golf, Madryt. W tej kolejności”.

Posłuchaj audycji:

WIE, JAK DOLAĆ OLIWY DO OGNIA

Trzy dni po wygranym 2-0 meczu z Azerbejdżanem, Walia grała w Cardiff spotkanie o być albo nie być na Euro 2020. W tabeli grupy E Walijczyków wyprzedzał lider – pewna awansu na turniej Chorwacja – oraz mające na koncie o jeden punkt więcej niż Walia Węgry. Bale i spółka mieli zatem awans w swoich rękach – wystarczyło pokonać Węgrów na własnym obiekcie.

Misja okazała się szczęśliwie possible, a chęci w gole zamienił trafiając dwukrotnie do siatki Aaron Ramsey. Przy pierwszej bramce asystował mu Gareth Bale, który po meczu podjął jedną z najbardziej kwestionowanych w ostatnim, i tak trudnym dla siebie czasie decyzję – zapozował wraz z całą drużyną z kontrowersyjną flagą, a całemu zdarzeniu towarzyszył jego nie mniej kontrowersyjny uśmiech.

OUT, OUT, OUT. W TEJ KOLEJNOŚCI”

„Lekceważący. Niefortunny. Niewdzięczny. W tej kolejności”, głosiła kolejnego dnia okładka Marki. „Out. Out. Out. In that order”, grzmiał w swoim felietonie dziennikarz ASa, Tomás Roncero. Formy, jakie przybierała dzień później krytyka hiszpańskich mediów skierowana w stronę Bale’a były różne, ale przekaz był dokładnie ten sam: zawodnik, który w tak bezpośredni sposób wyśmiewa się z klubu, w którym gra, nie zasługuje na to, by ponownie założyć jego koszulkę.

Koszulkę Realu Madryt Gareth Bale założył jednak już cztery dni później – niedługo po tym, gdy jego agent poinformował agencję ESPN, że jego klient nie martwi się ewentualną reakcją kibiców na Santiago Bernabéu. Wątpliwe wydaje się również to, że zmartwiła go ona w momencie, gdy ją już poznał – wchodząc w sobotę na boisko w 67. minucie meczu z Realem Sociedad (3-1), zastępując 18-letniego Rodrygo.

Przeraźliwe gwizdy towarzyszyły nie tylko wejściu Bale’a na murawę, ale i rozbrzmiewały za każdym razem, gdy Walijczyk zbliżał się do piłki. „Rodrygo. Vini. Lucas. Bale. W tej kolejności”, głosił jeden z transparentów.

OD DAWNA ROBI SOBIE POD GÓRKĘ

Gareth Bale naraził się kibicom w Madrycie nie po raz pierwszy. Sympatycy Realu od lat wypominają mu między innymi to, że przez sześć sezonów nie nauczył się nawet podstaw języka hiszpańskiego. Ponadto, podczas jednej z niedawnych konferencji wprost przyznał, że gra w reprezentacji sprawia mu o wiele większą frajdę niż gra w klubie. O wątpliwym zaangażowaniu emocjonalnym w losy tego ostatniego ma również świadczyć jego zachowanie w dni meczowe, gdy kontuzjowany – dość regularnie – ogląda swoich kolegów z trybun.

Wewnętrzny regulamin Realu Madryt mówi o tym, że kontuzjowani zawodnicy nie są zobowiązani do tego, by pozostać na stadionie do ostatniego gwizdka – mogą wyjść już w 80. minucie spotkania. W ostatnim czasie Gareth Bale zrywał się ze swojego krzesełka tak szybko, jak tylko mógł nie tylko podczas wygranego 6-0 meczu z Galatasaray – gdy wychodził, Karim Benzema strzelał właśnie piątego gola i wynik meczu był już przesądzony.

Problem w tym, że Walijczyk co do minuty „przypilnował” godziny swojego wyjścia również podczas zremisowanego 0-0 meczu z Betisem. Gdy opuszczał stadion, jego koledzy wciąż nieustannie atakowali bramkę przeciwnika, a gol zdawał się być kwestią sekund. Garteh Bale miał jednak tego dnia na głowie ważniejsze sprawy niż to, czy na konto Realu trafi jeden, czy trzy punkty.

BĘDZIE CIĄG DALSZY

Kibic podobnych zdarzeń nie zapomina i we wtorkowy wieczór Waijczyk ma się o tym przekonać po raz kolejny. W przedostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów Real podejmie na Santiago Bernabéu Paris Saint-Germain – Paris Saint-Germain, które w tegorocznej edycji nie tylko wygrało wszystkie dotychczasowe spotkania (w tym u siebie z Realem), ale i nie straciło ani jednej bramki.

Sympatycy Realu, jak się zdaje, będą zatem mieli dziś do załatwienia jeszcze jedną, równie ważną sprawę, co dopilnowanie zwycięstwa i ewentualne trzy punkty. „Pamiętajcie, że we wtorek jak najmnocniej oklaskujemy Keylora i gwiżdżemy w stronę Bale’a. Możecie bić brawo nawet Neymarowi”, napisał na Twitterze jeden z kibiców.

Mecz Realu Madryt z Paris Saint-Germain we wtorek o godz. 21:00.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj