Napisali list do premiera, bo chcą, by skreślił Sopot z listy miast na prawach powiatu. Grupa kilkudziesięciu sopocian przypomina, że Sopot ma 33 tysiące mieszkańców. Jest zatem najmniejszym miastem na prawach powiatu i jedynym tak małym, które ma prezydenta, a nie burmistrza. Ich zdaniem zmiany zmniejszą biurokrację. Przeciwnicy pomysłu mówią, że jest to szkodliwa akcja, wymierzona w prezydenta Jacka Karnowskiego.
W liście mieszkańcy krytykują ogólnopolską aktywność prezydenta Sopotu i twierdzą m.in., że liczba urzędników jest zbyt duża w stosunku do liczby mieszkańców. Uważają również, że „osoby podejmujące krytykę magistratu spotykają się z wykluczeniem społecznym, problemami zawodowymi, ostracyzmem urzędniczym oraz niszczeniem przez traktowane instrumentalnie procedury”.
– Sopot nie spełnia wymogów, które państwo nakłada na samorząd powiatowy. Jest wymóg, aby powiat liczył 100 tys. mieszkańców. Sopot korzysta z zaszłości historycznych i dlatego jest powiatem. Naszym zdaniem instytucje i zadania publiczne są nieprawidłowo realizowane. Urząd pracy, do którego należymy, znajduje się w Gdyni, podobnie inspektorat weterynaryjny. W mieście zostały, nazwę to tak, organy siłowe, takie jak inspekcja nadzoru budowlanego czy sanepid. Widać w ich działaniach wpływ prezydenta. Te organy aktywnie działają, jeśli prezydent chce komuś uprzykrzyć życie – mówi jeden ze współtwórców listu, Wojciech Falgowski.
PO PRAWO JAZDY DO WEJHEROWA?
Wprowadzeniu funkcji burmistrza miałoby towarzyszyć stworzenie rad dzielnic, co „rozwinęłoby demokrację”. Z uwagi na scedowanie obowiązków na powiaty gdyński lub gdański, zniknąć miałyby niektóre referaty urzędu i miejskie instytucje.
Do zadań powiatu należą między innymi te związane z edukacją ponadpodstawową czy pomocą socjalną. Obowiązkami powiatu są m.in.: prowadzenie powiatowych urzędów pracy, utrzymanie powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, zespołów do spraw orzekania o stopniu niepełnosprawności czy chociażby rejestrowanie pojazdów oraz wydawanie i zatrzymywanie praw jazdy.
Siedziby powiatów gdańskiego i gdyńskiego mieszczą się w Pruszczu i Wejherowie. Zatem to w jednym z tych miast sopocianie musieliby załatwiać część spraw urzędowych, jeśli rzeczywiście magistrat miałby zostać odchudzony.
„SOPOT STRACIŁBY PONAD 25 MLN ZŁ”
– Z faktu, że Sopot jest powiatem, mamy dodatkowe dochody. Najważniejszym dochodem w Sopocie jest PIT (podatek dochodowy od osób fizycznych) płacony przez mieszkańców, który w tym roku wyniesie ponad 94 mln zł, a z tytułu bycia powiatem mamy 22 mln dodatkowo. Jeśli chodzi o CIT (podatek dochodowy od osób prawnych np. korporacji), też dzięki temu, że jesteśmy powiatem, jesteśmy zasilani kwotą prawie 2 mln złotych, z 9 mln z CIT, które chcemy uzyskać – mówi Ryszard Kajkowski ze stowarzyszenia Republika Sopot.
Dodaje, że w Polsce jest kilkanaście miast, które mają mniej niż 100 tys. mieszkańców, a są powiatami z uwagi na uwarunkowania historyczne oraz położenie. Wskazuje też, że mieszkańcy, którzy wystosowali wniosek, to środowisko bliskie zarządowi skonfliktowanego z prezydentem Sopotu Sopockiego Klubu Tenisowego. Podobnego zdania jest Małgorzata Tarasiewicz ze stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu:
– Trzeba podejść do tej sprawy z najwyższą ostrożnością. Być może taka zmiana uderzyłaby w wizerunek Jacka Karnowskiego, którego wielu mieszkańców nie lubi. Jego przeciwnicy uważają, że nie jest on godny tytułu prezydenta miasta. Ja natomiast myślę, że prezydent Karnowski nie będzie prezydentem wiecznie. (…) Dlatego na takie zmiany nie powinno się patrzeć emocjonalnie. Należy myśleć o prestiżu i budżecie samego miasta.
DYSKUSJA O PRZYSZŁOŚCI ZE STARYM SPOREM W TLE
Kontrując Kajkowskiego, Falgowski mówi, że przyłączenie do powiatu gdańskiego lub gdyńskiego ułatwi pozyskanie rządowych pieniędzy na wielomilionowe inwestycje przebudowy dróg. Nie kryje też, że motywem działań częściowo jest też spór SKT z prezydentem.
– SKT starał się o przeprowadzenie kontroli na terenie kortów, bo obecny dzierżawca nie radzi sobie z ich utrzymaniem. Część kortów zamknięto w okresie wakacyjnym, natomiast kontrolę hal tenisowych inspektorat nadzoru budowlanego wyznaczył na luty. To jest związane z tym, że spodziewamy się, iż w wyniku postanowienia sądu okręgowego zakończy się spór z SKT i wejdzie on w użytkowanie wieczyste kortów. I co? I to, że po tym wpisie inspektorat zamknie całe korty – mówi Falgowski.
Urzędnicy przypominają natomiast, że instytucje takie jak inspektorat nadzoru budowlanego nie podlegają prezydentowi, a wojewódzkiego nadzoru budowlanego, zatem trudno mówić o bezpośrednim wpływie prezydenta na ich działanie.
Bez względu na motyw autorów listu do premiera, rozpoczęli oni kolejną w ostatnich miesiącach (po tej dotyczącej utworzenia rad dzielnic) dyskusję na temat przyszłości miasta.
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl