“Mistrzem Polski jest Anwil, Anwil najlepszy jest”. W taki sposób, tyle że z uwzględnieniem swojej drużyny słynną pieśń śpiewają kibice w całym kraju. Ale w drugi dzień świąt ta pieśń miała prawo nieść się w Hali Mistrzów i mieć zastosowanie tylko wobec włocławian.
Anwil ponownie nie pozwolił się Arce rozpanoszyć, ponownie pokazał niesamowitą moc u siebie i ponownie, niczym w półfinale poprzedniego sezonu, pół roku wcześniej, pokazał że ściany potrafią nieść. Podopieczni Igora Milicicia kontrolowali tempo gry, pokazali w drugiej połowie, że wiedzą jak grać przeciwko Arce i ostatecznie wygrali 83:65.
ARCE ZALEŻAŁO
Przemysław Frasunkiewicz przekonywał kilka dni przed meczem, że Arka nie musi, ale może. Że do potyczki z mistrzem Polski przystępuje jako kopciuszek i jeśli wygra, będzie to wynik ponad stan. Ale słowa to jedno, a czyny drugie. Gdynianie nie próżnowali w święta, trenowali zarówno w Wigilię, jak i pierwszy dzień świąt, a do Włocławka udali się dzień przed meczem, aby należycie przygotować się do starcia.
Zaczęli zresztą przyzwoicie, bo w pierwszej połowie mozolnie budowali minimalną przewagę. Prowadzili zarówno w połowie pierwszej, jak i drugiej kwarty. Gdy Josh Bostic trafiał za trzy w połowie drugiej kwarty, jego zespół osiągnął pięciopunktową przewagę 28:33. To był ostatni moment, kiedy szczelnie wypełniona hala we Włocławku mogła niepokoić się o wynik. Wówczas Chris Dowe, potem Ricky Ledo, a na końcu Chase Simon wyprowadzili gospodarzy z niewielkich tarapatów, by później szybko osiągnąć kilkupunktową przewagę. Bo to Anwil ma więcej indywidualności i to Anwil jest w stanie włączyć kolejny, chyba już szósty bieg w swojej dobrze zaprogramowanej maszynie. Gdy do wspomnianego wcześniej zagranicznego trio, dołączył jeszcze Tony Wrotten, gospodarze schodzili do szatni z pięciopunktową przewagą.
GREENE NAWET NIE CZWARTY
Arka nadzieję pokładała w szerszej ławce rezerwowych. Po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, ponownie zagrał rozgrywający Phil Greene IV. Trener gdyńskiego zespołu przekonuje, że jest to wielki zawodnik, z ogromną liczbą atutów, ale we Włocławku jeszcze ich nie pokazał. Skuteczność ledwie 17-procentowa, przy tylko trzech punktach zdobytych, demaskują w którym miejscu znajduje się amerykański rozgrywający.
ŻYLI WSPOMNIENIAMI O TREFLU
Na dobrze zorganizowanym mistrzu Polski pozostawała tylko jedna skaza. To… Trefl Sopot. W ostatniej kwarcie podopieczni Igora Milicicia mimo kilkunastopunktowego prowadzenia, nie odpuszczali. Do przewagi dokładali kolejne punkty, zwiększając dystans i pieczętując wyraźne zwycięstwo nad Arką. Zupełnie, jakby wciąż nie zapomnieli o tym, co wydarzyło się w tej samej hali kilka tygodni wcześniej, kiedy Trefl wydrapał wygraną pewnym swego gospodarzom.
Powtórki z rozrywki jednak nie było, bo gospodarze do końca pilnowali koncentracji, a ich trener studził głowy rozzuchwalonych liderów. Gdy tylko miał wątpliwość, dotyczącą ich skupienia, prosił o przerwę mimo wysokiego prowadzenia. A Arka? W drugiej połowie zdobyła zaledwie 24 punkty, co dobrze obrazuje jej niemoc na tle coraz szybszego rywala.
LEPSI NA DZIŚ
Anwil ponownie więc okazał się lepszy od Asseco Arki. Wliczając trzy półfinałowe mecze z poprzedniego sezonu i jedno spotkanie towarzyskie przed obecnym sezonem, czwartkowa wygrana jest piątą z rzędu drużyny z Włocławka w tej parze. Z tej statystyki wynika nie tylko, że Anwil jest dziś silniejszą drużyną niż przed choćby rokiem, ale także to, że Asseco Arka ma nieco mniej argumentów niż jeszcze w poprzednich rozgrywkach. Dowodzi temu pozycja w tabeli – w zeszłym roku podopieczni Przemysława Frasunkiewicza konsekwentnie patrzyli na resztę zespołów z góry, w tym mają od wielu tygodni przed sobą co najmniej kilku rywali. Po czwartkowej porażce jednym z tych „z góry” jest Anwil, który zrównał się bilansem ze Stelmetem i jest trzeci. Asseco Arka spadła na 5. pozycję.
14. kolejka Energa Basket Ligi: Anwil Włocławek – Asseco Arka Gdynia 83:65 (19:19, 27:22, 13:11, 24:13)
Punkty dla Anwilu: Simon 24, Wrotten 17, Dowe 11, Jones 10, Ledo 11
Punkty dla Arki: Bostic 18, Emelogu 15, Hammonds 12, Upson 6, Szubarga 6
Paweł Kątnik