Już wiele razy powracał w naszej audycji temat konkursów poetyckich. Nie od dziś wiadomo, że konkursy są jedną z niewielu możliwości zwrócenia na siebie uwagi, a, jak się wydaje, debiutujący poeta marzy właśnie o tym, żeby choć przez chwilę skupić na sobie wzrok jurorów, słuchaczy, czytelników, bo wiersze nagrodzone w konkursach często są potem drukowane albo na łamach patronujących konkursom czasopism literackich, albo w wydawnictwach pokonkursowych, więc rzeczywiście jest szansa zwrócenia na siebie uwagi. Konkursów jest wiele, stąd możliwości zostania poetą-laureatem jest bez liku. Spróbować każdy może, a jak się uprze to i może obdzielić swoimi wierszami kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt konkursów rocznie.
– Pamiętam, że kiedyś swoje wiersze, jako propozycję do druku na łamach Toposu, przesłała pani poetka w średnim wieku, która jako rekomendację załączyła listę około 30 konkursów, w których jej wiersze zostały wyróżnione bądź nagrodzone. Nie zapamiętałbym tego zdarzenia, bo osobiście znam kilku twórców, którzy niemalże zawodowo trudnią się zdobywaniem konkursowych laurów, a te idą setki, więc rzadko co mnie dziwi w tej materii, gdyby nie to, że były to skalpy, jakie ta poetka zdobyła w ciągu jednego roku. Co ciekawe, na tej załączonej liście nie było żadnego znaczącego konkursu. W większości były to wyróżnienia, często nagrodą był druk w wydawnictwie pokonkursowym. A nadesłane wiersze? Wiersze jak wiersze, przeciętne. Do publikacji na łamach czasopisma nie doszło. Gdzie tu sprawiedliwość, bo przecież rozbudzone poczucie własnej wartości, wszak tyle osób zwróciło uwagę na wiersze i nagrodziło je, zderzyło się tutaj z kryteriami oceny tych samych utworów przez redakcję czasopisma i nie sprostało im – mówił Krzysztof Kuczkowski.