Michał Winiarski i Bartosz Filipiak to duet, który w barwach Trefla ma w tym sezonie dużo do udowodnienia. Jeśli jednak ktoś kiedyś będzie zastanawiał się nad ich możliwościami, odpowiednio w roli trenera i atakującego, obaj mogą, niczym w piosence Myslovitz, wystawić ekran i wyświetlać film z ćwierćfinału Pucharu Polski. Dzięki intuicyjnym i odważnym decyzjom szkoleniowca, a także niesamowitym seriom Filipiaka w polu zagrywki, Trefl Gdańsk wygrał na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem 3:2 i zagra w turnieju finałowym.
Przed meczem mówiło się o tym, że Jastrzębski Węgiel niekoniecznie musi podejść do meczu w ramach Pucharu Polski w stu procentach skoncentrowany. Pomarańczowi rywalizują na trzech frontach, przez najbliższe dwa miesiące będą rozgrywać po dwa mecze w tygodniu, a już w sobotę czeka ich wyjazdowe starcie z mocarnym Zenitem Kazań.
Na wszystkie te zarzuty gospodarze meczu w Jastrzębiu-Zdroju w pierwszym secie odpowiedzieli najlepiej, jak mogli. Grając w najsilniejszym zestawieniu, zmietli gdańszczan z parkietu, wygrywając 25:18. W drugiej partii też mieli pewnie zwyciężyć, prowadzili 22:19, ale po kolejnej akcji w pole zagrywki poszedł Wojciech Grzyb i gdańszczanie doprowadzili do remisu. Po chwili mieli nawet piłkę setową, ale doświadczenie jastrzębian wzięło górę. Wygrali 26:24, prowadzili 2:0 i mało kto mógł wierzyć w to, że Treflowi uda się jeszcze odwrócić mecz.
UWAGA, ROZDRAŻNIONY FILIPIAK
Michał Winiarski nie bał się w drugim secie odesłać do kwadratu Bartosza Filipiaka, ofensywnego motoru napędowego swojego zespołu, który tym razem dawał drużynie mniej niż w poprzednich meczach. Jego zmiennik, 22-letni Kewin Sasak, prezentował się solidnie, udowadniał swój potencjał, ale trzecią odsłonę znów lepiej zaczęli gospodarze.
Kluczowa akcja miała miejsce przy stanie 11:9 dla Jastrzębskiego Węgla. Nie odbyła się na boisku, a przy linii bocznej. Michał Winiarski błyskawicznie zareagował na nieskończone ataki Sasaka i ponownie dał szansę Filipiakowi. Ten, jakby podrażniony wcześniejszą decyzją szkoleniowca, ale i niesamowicie pobudzony po powrocie na plac gry, odwdzięczył się najlepiej, jak mógł – szaleństwem w polu zagrywki. Spędził w nim sześć akcji, a Trefl wyszedł na prowadzenie 15:11. To napędziło gdańszczan, którzy ostatecznie wygrali 25:20 i przedłużyli mecz.
0:7, ZGŁOŚ SIĘ
Filipiak oczywiście nie grał sam. W poprzednich setach Niemiec Ruben Schott cierpiał w przyjęciu za sprawą zagrywek swoich rodaków z Jastrzębskiego Węgla – Christiana Fromma i Lukasa Kampy. W czwartej partii odpłacił im się serią serwisów, dzięki której na początku seta gospodarze przegrywali… 0:7. Tego nie dało się już zepsuć. Nakręceni gdańszczanie utrzymali wysoką przewagę do końca i zrobili coś, w co jeszcze pół godziny wcześniej sami mogli wątpić – doprowadzili do tie-breaka.
NIC DWA RAZY SIĘ NIE… A JEDNAK!
Początek piątego seta był wyrównany, ale od stanu 8:7 trzy oczka zdobyli jastrzębianie i wydawało się, że do długiej listy meczów do rozegrania w najbliższych tygodniach będą musieli sobie dopisać kolejny – półfinał Pucharu Polski. Ale panowie Winiarski i Filipiak mieli inne plany.
12:8 dla Jastrzębskiego Węgia, Trefl wygrywa akcję, a w pole zagrywki znów wędruje gdański atakujący. Oczy całej siatkarskiej Polski znów zwrócone na Filipiaka. Mocny serwis, utrudnione rozegranie jastrzębian, kontra i gwóźdź Grzyba. Po przerwie dla trenera gospodarzy – kolejna zagrywka – o prędkości 124 km/h – i bezpośredni punkt. Jeszcze jedna przerwa dla Slobodana Kovaca, po której skutecznie atakuje Dawid Konarski, ale na to odpowiada Filipiak. 13:12.
I Michał Winiarski znów stawia wszystko na jedną kartę. Pod siatkę wpuszcza młodzież – Kewina Sasaka i Szymona Jakubiszaka – którzy razem z Grzybem tworzą ponad dwumetrową ścianę. Jakubiszak kończy kontrę, Sasak blokuje i gdańszczanie… mają piłkę meczową. Tę w aut posyła Konarski i Trefl szaleje. Wygrywa 15:13 w tie-breaku i 3:2 w całym meczu.
PUCHAR POLSKI – KLUBOWA SPECJALNOŚĆ
Trefl awansował do finałowego turnieju Pucharu Polski, który rozegrany zostanie w dniach 14-15 marca. Zmierzy się tam najprawdopodobniej z mistrzem Polski z Kędzierzyna-Koźla, a drugą parę utworzą zespoły z Warszawy i Bełchatowa. Patrząc na cele i budżety, gdańszczanie są w tym gronie kopciuszkiem. Ale tak samo było dwa lata temu, kiedy żółto-czarni po raz ostatni wznieśli w górę to trofeum. Po pierwszy w historii klubu po Puchar Polski sięgnęli z kolei w 2015 roku, kiedy dopiero zaczynali pukać do ligowej czołówki. Teraz też nie będą mieli żadnej presji i znów mogą zapisać się w historii.
mrud