Rekordowe 52 mln ton przeładunków zanotowano w porcie w Gdańsku w minionym roku – wynika z opublikowanych danych. Rekord przeładunków w 2020 roku pobito też w porcie w Gdyni, jednakże spadki zanotowano w portach w Szczecinie i Świnoujściu. Dlaczego Trójmiasto broni się na tle tego zestawienia, pytał gości w audycji Ludzie i pieniądze Artur Kiełbasiński.
Zdaniem Marka Grzybowskiego z Klastra Morskiego, sprawdza się hasło, wedle którego porty odzwierciedlają sytuację polskiej gospodarki. – W portach jest wzrost obrotów, gdy jest popyt, a gospodarka generuje towary na rynek międzynarodowy. Skoro więc obroty w kontenerach rosną, to oznacza, że zarówno nasz rynek tworzy pobyt na wysokoprzetworzone towary importowane w kontenerach, jak i istnieje popyt na nasze ładunki. Znaczy to, że układ kontaktów międzynarodowych na morzach i oceanach potwierdza sytuację w portach – ocenił.
Piotr Stareńczak z Portalu Morskiego uważa, że po obecnych dużych wzrostach w trójmiejskich portach, przyjdzie zmniejszenie dynamiki rozwoju. – Może za tym przemawiać spowolnienie polskiej gospodarki. Ale liczni ekonomiści pocieszają, że z naszą gospodarką nie będzie tak źle. Więc być może zapowiada się wyłącznie nieznaczny spadek. Z kolei obecnie najważniejsze bariery w polskich portach to infrastruktura na zapleczu oraz konkurencyjność, wynikająca z rzeczy niebezpośrednich np. obecności możliwości tankowania – mówił.