Światowe Forum Holokaustu w czwartek odbędzie się w Jerozolimie. Czy prezydent Rosji Władimir Putin w czasie wydarzenia zarzuci Polsce współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej i antysemityzm? Jaka powinna być reakcja Polski, jeśli do tego dojdzie oraz jaki wpływ mają ataki Rosjan na sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju?
Gościem Dnia Radia Gdańsk był profesor Artur Wróblewski, politolog, amerykanista z warszawskiej Uczelni Łazarskiego. Rozmawiał Piotr Kubiak.
– Wydaje mi się, że mogą paść pewne rewizjonistyczne tezy, które prezydent już lansował. Możemy być jednak pozytywnie nastawieni, że będą wyciszone i złagodzone, bo wcześniej te jego historyczne rewelacje nie były dobrze przyjęte. Paradoksalnie atak Putina jest dowodem na sukcesy Polski, bo jest on sfrustrowany tym, że Polska wzmocniła obecność wojsk amerykańskich w Europie, a Rosja straciła wpływy. Jest wkurzonym facetem o różnych kompleksach – mówił gość Radia Gdańsk.
– Dobrze, że w Światowym Forum Holokaustu nie weźmie udziału Andrzej Duda, bo byłby upokorzony, nie mogąc przemawiać, jako prezydent kraju, na którego terenie Holokaust miał miejsce. Ta impreza staje się imprezą sprawców, czyli Niemiec i Rosji oraz kolaborantów. Dobrze, że nas tam nie ma – dodał profesor Wróblewski.
– Staliśmy się niejako ofiarą politycznych uwarunkowań. Słowa Putina mają namieszać w naszym kraju. Wcześniej, przed kwietniowymi, a później wrześniowymi wyborami w Izraelu, Putin mieszał także w tamtejszej polityce. Rosjanie przyjęli, że jak się namiesza w innych krajach, to już jest dobrze. W Polsce namieszał, nie oddając chociażby Tupolewa po katastrofie. Pytanie tylko, czy nie strzelił tym sobie w kolano i czy siły, które po 2015 roku doszły do władzy nie przyspieszyły procesu wypychania rosyjskich wpływów z tej części Europy. Putin chciał podzielić społeczeństwo polskie, a spowodował wzrost poparcia dla tych partii politycznych, które doprowadziły do tego, że z Amerykanami polepszyły nam się relacje. W rezultacie to Putin znalazł się w gorszej sytuacji, więc widzimy, że czasem ta broń bywa obosieczna – przyznał politolog.
(Fot. Żegliński/tysol.pl)