Żadnych problemów nie mieli siatkarze Trefla z odniesieniem wygranej w Olsztynie. Gdańszczanie w mniej niż półtorej godziny pokonali Indykpol AZS 3:0 i przywieźli do Trójmiasta pierwsze ligowe zwycięstwo w tym roku.
Mecz w Olsztynie dla Trefla, jeżeli gdańszczanie chcą się liczyć w walce o medale, musiał być po prostu wygrany. Dwie porażki, nawet jeżeli po tie-breakach, to już dość spora strata punktów, zwłaszcza biorąc pod uwagę klasę rywali. Dlatego wygranej z Indykpolem AZS można było wymagać, a obawę budziła tylko możliwość „efektu nowej miotły”, bo zespół z Olsztyna przejął niedawno Daniel Castellani.
DOMINACJA I BRAK NERWÓW
Ale ani magicznego efektu, ani problemów Trefla w Olsztynie nie było. Gdańszczanie potrafią ustawiać sobie mecz zagrywką i, jeżeli dobrze im to wychodzi, są groźni dla największych, a z mniejszymi radzą sobie bez kłopotów. Tak było w pierwszym secie, w którym gospodarze ani razu nie wyszli na prowadzenie, a zespół Michała Winiarskiego prowadził w pewnym momencie nawet ośmioma punktami. Skończyło się „tylko” na sześciu – 25:19.
Właściwie to samo można napisać o drugiej partii z zastrzeżeniem, że tym razem najwyższe prowadzenie było dziewięciopunktowe. 21:19 to wynik naprawdę imponujący. Ostatecznie przewaga ponownie była o dwa „oczka” mniejsza – 25:18.
NIECO CIEKAWSZY SET
Bardziej wyrównany, a przez to także ciekawszy, był trzeci set. Olsztynianie w końcu zaczęli wytrzymywać poziom i tempo gdańszczan i – choć momentami tracili dwa punkty – to jednak trzymali się blisko remisu i chociażby doprowadzili do wyrównania 16:16. W końcówce jednak Trefl dopełnił formalności. Od stanu 19:18 zdobył trzy punkty z rzędu i już miał solidną zaliczkę, a losy meczu domknął dwoma skutecznymi akcjami, kończąc set przy stanie 25:20, a cały mecz 3:0.