Policja nie ustaliła, kto zanieczyścił prywatne przedszkole w Słupsku. Sprawę umorzono. W listopadzie 2019 roku – przez drzwi wejściowe – do placówki wstrzyknięto kwas masłowy. To substancja, która powoduje ogromny fetor. Dzieci nie ucierpiały, ale z powodu smrodu, zajęcia zostały odwołane na tydzień. Po ataku, przez tydzień ozonowano budynek przedszkola. Wymiany wymagały drzwi wejściowe. Prano dywany, czyszczono meble, zabawki i wyrzucono część wyposażenia, które znajdowało się przy wejściu do budynku. Smród udało się usunąć.
– Poradziliśmy sobie bardzo szybko. Na dzień dzisiejszy ten smród nie jest wyczuwalny. To generalnie ogromna zasługa rodziców, którzy nam pomagali i stanęli na wysokości zadania – mówi Beata Główczewska, właścicielka prywatnego przedszkola „Parkowe” w Słupsku.
NIE USTALONO SPRAWCY
Monika Sadurska z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku poinformowała, że nie udało się ustalić, kto odpowiada za atak na prywatne przedszkole.
– Osoby, z którymi rozmawiali policjanci, nie były w stanie w żaden sposób nam pomóc. W przedszkolu i jego okolicy niestety nie ma monitoringu. Właściwie można powiedzieć, że policja nie miała żadnego punktu zaczepienia w tej sprawie. Wobec powyższego to postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy – mówi Radiu Gdańsk Monika Sadurska.
10 TYSIĘCY ZŁOTYCH NAGRODY
Właścicielka przedszkola decyzją policji jest zdziwiona. Twierdzi, że przekazała funkcjonariuszom nazwiska dwóch osób, które mogły odpowiadać za wstrzyknięcie kwasu masłowego. Zaznacza jednocześnie, że wciąż podtrzymuje wysoką nagrodę finansową za wskazanie sprawcy.
– W dalszym ciągu liczę na to, że ktoś przyjdzie na policję i powie konkretnie, kto to zrobił – mówi Beata Główczewska. – Wciąż oferuję za taką pomoc 10 tysięcy złotych – dodaje.
Do prywatnego przedszkola „Parkowe” uczęszcza ponad 40 dzieci. Po ataku na placówkę na budynku zainstalowano monitoring.
Paweł Drożdż/mk