Ekstremalne warunki pogodowe w północnej części Europy zmusiły do przełożenia części niedzielnych spotkań m.in. w Premier League. Z obawy o bezpieczeństwo, odwołano także wszystkie sześć meczów w ramach angielskiej Women’s Super League. Zrobiono to jednak na tyle późno, że ryzyko wcale nie zostało zażegnane – wręcz przeciwnie.
Posłuchaj audycji:
WIATR O SILE HURAGANU
Odwołane loty, mocno zmniejszona liczba kursów pociągów oraz ograniczenie ich prędkości do zaledwie 50 km/h – to tylko część skutków, jakie w ubiegły weekend przyniósł ze sobą na Wyspy Brytyjskie orkan Ciara. Wiatr o sile huraganu, który wieje z prędkością nawet do 130 km/h, w Europie kontynentalnej otrzymał nazwę orkanu Sabina.
Bez względu na nazwę, wszędzie jest tak samo niebezpieczny. W Europie przyczynił się już do śmierci siedmiu osób, w tym w Polsce. Mieszkańcom miejscowości narażonych na silne podmuchy wiatru zalecono pozostanie w domu, a towarzyszące im ulewne deszcze pomogły w podjęciu decyzji m.in. o odwołaniu licznych wydarzeń sportowych, w tym meczów piłkarskich.
NIEDZIELA BEZ PIŁKI
W Holandii odwołano wszystkie cztery zaplanowane na niedzielę spotkania Eredivisie, w tym mecz Ajaxu Amsterdam w Utrechcie, a także starcie zespołów zamykających obecnie podium ligi holenderskiej, AZ Alkmaar z Feyenordem Rotterdam.
Również władze belgijskiej Pro League podjęły decyzję o przełożeniu wszystkich trzech niedzielnych meczów, w tym wyjazdowej potyczki lidera, Club Brugge, ze Standardem Liège.
W Bundeslidze odwołany został tylko jeden mecz, Borussi Mönchengladbach z FC Köln. Choć warunki pogodowe miały pogorszyć się dopiero po końcowym gwizdku, władze Borussi poinformowały: „W związku z tym, że nie możemy zapewnić bezpiecznego powrotu kibiców do domu, w bliskiej współpracy z miastem, strażą pożarną i policją postanowiliśmy odwołać mecz”.
Tylko jedno spotkanie przełożono również w angielskiej Premier League, gdzie ze względu na zbyt silne podmuchy wiatru nie zagrał Manchester City z West Ham. Nie odbył się jednak żaden z sześciu zaplanowanych meczów w ramach angielskiej Women’s Super League.
GRA NA CZAS
Decyzje o odwołaniu meczów piłkarskich w Anglii trwały jednak długo. Jak sądzi wielu – zbyt długo.
Twitter Borussi Mönchengladbach już o godzinie 6:46 w niedzielny poranek informował, że derby z FC Köln nie odbędą się. W sobotę wieczorem ostrzegano zaś, że w związku z prognozą pogody niedzielny mecz może ostatecznie nie dojść do skutku.
Podczas gdy kibice Borussi dawno wiedzieli, że spotkanie ich drużyny zostało przełożone, oficjalny Twitter Manchesteru City jeszcze o godzinie 9:25 przypominał o meczu z West Ham. Dopiero trzy godziny później – na zaledwie pięć godzin przed pierwszym gwizdkiem – klub opublikował komunikat: „Ze względu na ekstremalne, wciąż pogarszające się warunki pogodowe, mając na uwadze bezpieczeństwo kibiców oraz pracowników klubu, dzisiejszy mecz Premier League przeciwko West Ham został przełożony”.
„MUSZĄ WRÓCIĆ DO DOMU W NIEBEZPIECZNYCH WARUNKACH”
Na podobne utrudnienia narzekali kibice i zawodniczki angielskiej Women’s Super League. Pomimo sobotnich ostrzeżeń policji, iż silne podmuchy wiatru stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia, władze ligi czekały z podjęciem decyzji do ostatniej chwili.
To spowodowało, że większość drużyn gości udało się w podróż na zaplanowane spotkania – pomimo odwołanych lotów oraz ostrzeżeń brytyjskich kolei, iż czas podróży pociągów zostanie podwojony, a pasażerowie powinni podróżować „tylko w przypadku absolutnej konieczności”.
– Zawodniczki Aston Villa zapewne były już przynajmniej w połowie drogi do Durham, a piłkarki Sheffield do Londynu, by zagrać z Charlton. Te zespoły muszą teraz wrócić do domu w niebezpiecznych warunkach. Decyzja federacji w sobotę rano mogła zaoszczędzić im dużo straconego czasu i poniesionych kosztów – powiedział dziennikowi The Telegraph jeden z właścicieli Lewes FC, Ash Head.
Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o godz. 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.